Gdy na takie pytanie ks. prof. Halíka zainteresowany stwierdzi, że obiekt jego niewiary to groźny starotestamentowy starzec, zazdrosny i mściwy, skrzętnie zliczający nasze grzechy, księgujący wpłacone ofiary i odklepane paciorki, to zarówno ks. Halík, jak i niżej podpisany mogą z czystym sumieniem zadeklarować swój ateizm.
Tak pisano o ateizmie i ateistach 150 lat temu
Jeszcze inny odstręczający bożek wyłania się z fragmentu książki abp. Fultona Sheena „Deklaracja podległości. Zaufać Bogu w czasach totalitaryzmu, pogaństwa i wojny” opublikowanego w „Plusie Minusie” pod tytułem „Ateizm – intronizacja ludzkiej pychy” (6–7 lipca). Czytamy tam: „Współczesny ateista wierzy tak, jak wierzą demony w piekle! Szatan wierzy w Boga, w Boskość Chrystusa, w Eucharystię, w Kościół, a jednak wierząc, niszczy”. I dalej: „Gniew Boży, któremu podlega każdy ateista, jest przejawem Bożej Miłości. Zdolność do kochania, którą stworzył w człowieku Bóg, przekształciła się w siłę wyrażającą sprzeciw wobec Niego. Bóg, którego ateista nienawidzi, jest Bogiem, którego człowiek wierzący kocha”.
Czytaj więcej
Zdolność do kochania, którą stworzył w człowieku Bóg, przekształciła się w siłę wyrażającą sprzeciw wobec Niego. Bóg, którego ateista nienawidzi, jest Bogiem, którego człowiek wierzący kocha.
Tak pisano o ateizmie i ateistach 150 lat temu w czasach pierwszego soboru watykańskiego, gdy obowiązywał przesławny „Syllabus errorum” dokładnie wyszczególniający, w co katolicka owieczka ma wierzyć, a co jest zakazane.
Kimże jest wreszcie Bóg pisany prawdziwie wielką literą
Można jeszcze zrozumieć ferwor amerykańskiego arcybiskupa, który pisał w czasach II wojny światowej, ale czytamy to dzisiaj po soborze watykańskim II i jego deklaracji o wolności religijnej. Zacytuję więc tylko brytyjskiego pisarza katolickiego z minionego wieku Grahama Greene’a: „Dziękuję Bogu za heretyków. Herezja, to tylko inne określenie wolności myśli”.