Teoria i praktyka zarządzania nie są daleko od siebie. Bez praktyki teoretycy nie mieliby czego badać i uogólniać. Bez teorii praktycy musieliby odkrywać konstrukcję koła systematycznie na nowo. Nie wiem, czy w tak trudnej sytuacji jak dzisiaj menedżerowie walczący o życie swoich firm powinni się przejmować teorią, ale może warto, aby wiedzieli jakich wskazówek udziela.
Teoria strategii zajmuje się kryzysami regularnie, bo są z nami obecne stale. Lata 90. i obecne to regularne kryzysy gospodarcze i polityczne w krajach Ameryki Łacińskiej; w 1997 r. mieliśmy kryzys finansowy w Azji, a w 1998 w Rosji; wreszcie nie tak dawno wybuchł wielki kryzys 2007 roku, tylko po to aby społeczeństwa i gospodarki świata zostały dotknięte następnym. Pytanie, które sobie zadają sobie badacze od wielu lat jest proste: co pomaga firmom przetrwać takie sztormy? Jak powinny żeglować, czyli co powinny robić, gdy normalne reguły gry przestają obowiązywać? A to jest właśnie sytuacja większości firm w Polsce w tej chwili.
Od marca trwają zakłócenia dostaw. Ruszyły w górę kursy walutowe. Spadła sprzedaż i zamówienia kwietniowe i majowe. Windykacja należności stała się trudniejsza, a dostawcy żądają przedpłat. W przedsiębiorstwach produkcyjnych ogranicza się produkcję, a świadczenie wielu usług nie jest możliwe. Blokada funkcjonowania szkół i przedszkoli nakłada dodatkowe obciążenia na wszystkich. Jedni pracownicy reagują przymusową rezygnacją z pracy, drudzy domagają się, aby nie przerywać pracy, bo mają dosyć siedzenia w domu. Będą zwiększać się napięcia społeczne.
Nikt ani pracowników, ani menedżerów nie przygotował do zarządzania w takich sytuacjach. Być może jest to sytuacja jedyna i nieporównywalna z niczym czego doświadczaliśmy – poza wojną. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, więc refleksję czy znane mi wyniki badań, oraz główne ustalenia teoretyczne będą pomocne, pozostawiam czytelnikom menedżerom.