Raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego szkolenia polskich żołnierzy nie można potraktować jako jednego z wielu dokumentów dotyczących stanu naszych sił zbrojnych. Izba pokazała, jak źle funkcjonuje jeden z fundamentów budowy zdolności obronnych Polski. Brakuje instruktorów i sprzętu. Fakt, że żołnierze podczas szkolenia nie dostają ślepych nabojów, gdyż ich po prostu nie ma, owszem, może służyć za anegdotę. Ale tak naprawdę pokazuje skalę dramatu.
Szkolenie, obok nowoczesnego wyposażenia i efektywnego dowództwa, to podstawowy filar budowania zdolności militarnych. Jest tajemnicą poliszynela, że przedstawiciele jednostek wojsk sojuszniczych obecnych na terytorium Polski niezbyt chętnie uczestniczą w różnego rodzaju oficjałkach i jublach. – Myśmy przyjechali tutaj, aby się szkolić – przekonują ich dowódcy. Zademonstrowanie sojuszniczych więzi jest ważne, zaznaczenie obecności w naszym społeczeństwie również, ale celem numer jeden jest właśnie szkolenie. Tylko jak to mają robić Polacy, mając do dyspozycji kilkudziesięcioletni sprzęt? A gdy jest on lepszy, to brakuje do niego kompetentnych instruktorów?
Dużo do myślenia daje fragment raportu, w którym przedstawiciel Ministerstwa Obrony tłumaczy, w jaki sposób mogło dojść do takiej sytuacji. Zabrakło pieniędzy, były inne „priorytetowe" potrzeby, jak tworzenie nowej dywizji i Wojsk Obrony Terytorialnej. Czyli działania, które dobrze sprzedają się w świetle jupiterów, dobrze wyglądają od strony politycznej, ale o ich wartości dla obronności kraju możemy dyskutować. W przeciwieństwie do monotonnych, pozbawionych efekciarstwa kursów, podczas których żołnierze nabywają i doskonalą swoje podstawowe umiejętności.
Źle to wróży dalszym losom wojskowych szkoleń. Rozwijający się na naszych oczach kryzys gospodarczy to potężny cios dla finansów państwa. Można założyć, że wojsko mniej lub bardziej otwarcie będzie musiało szukać oszczędności. Wtedy wybór pomiędzy doposażaniem centrów szkolenia dla żołnierzy a przeznaczaniem pieniędzy na „priorytety" stanie się jeszcze bardziej dramatyczny.
Co wygra? W świetle raportu NIK raczej nie można mieć wątpliwości, że budowa coraz to nowych jednostek i formacji, kosztowne zmiany organizacyjne, słowem, wszystko to, co może się dobrze sprzedać od strony propagandowej. A że będziemy mieli coraz słabiej wyszkolonych żołnierzy? Przecież tego na co dzień nie widać.