Witold M. Orłowski: Pierwsze strzały?

Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, a każda wojna od pierwszego strzału.

Publikacja: 06.03.2025 04:58

Donald Trump

Donald Trump

Foto: McNamee/Pool via REUTERS/File Photo

Wojnę secesyjną rozpoczęło ostrzelanie fortu Sumter. Czy właśnie padły pierwsze strzały w polityczno-gospodarczej wojnie, która ma na dobre podzielić Amerykę i Europę? Tydzień zaczął się od dwóch ważnych decyzji prezydenta Trumpa. We wtorek wstrzymał pomoc wojskową dla Ukrainy, sugerując że zamierza też nagrodzić Rosję wycofaniem się z sankcji. A jednocześnie wprowadził cła na towary z Kanady i Meksyku, a także zwiększył cła na import z Chin. Teoretycznie żadne z tych działań nie jest bezpośrednio wymierzone w Europę. W rzeczywistości nie ma raczej wątpliwości, że Unia będzie następna w kolejce.

Równo miesiąc temu pisałem, że nadal nie wiadomo, czy groźby wobec partnerów politycznych i handlowych są rzeczywistym planem wywołania polityczno-gospodarczych wojen, czy tylko pokerowym blefem, który ma ich zmusić do ustępstw. I nadal uważam, że tego nie wiadomo, choć część swoich kart amerykański pokerzysta już pokazał.

A może nie? Podziwiam ekwilibrystykę tych polskich polityków, którzy mówiąc o słynnej kłótni w Białym Domu twierdzą, że Trump chciał porozumienia, a tylko Zełenski wyprowadził go z równowagi tym, że nie przyszedł w garniturze… i był niegrzeczny… bo przecież zaczynało się bardzo dobrze, tylko potem poszło krzywo.

Bez żartów. Nie wiemy, co się działo za zamkniętymi drzwiami, niewykluczone że Zełenskiemu rzeczywiście puściły nerwy. Ale przede wszystkim wygląda na to, że prezydent Trump zastosował dobrze znaną w biznesie, brutalną taktykę negocjacyjną polegającą na tym, że pozoruje się osiągnięcie porozumienia – po czym tuż przed podpisaniem umowy radykalnie zmienia się stawiane warunki, dążąc do złamania woli oporu przeciwnika (tak się zachował w 1938 roku Hitler, witając grzecznie zaproszonego na spotkanie do Berlina prezydenta Emila Hachę, a potem znienacka miażdżąc go zaskakującą groźbą natychmiastowego zbombardowania Pragi). Jak się można domyślić, prezydent Trump postawił twarde żądania gwarancji dla amerykańskich zysków z eksploatacji ukraińskich bogactw naturalnych, a jednocześnie odmawiał wpisania do umowy wiążących zobowiązań co do przyszłego wsparcia Ukrainy. No bo po co? Skoro będą tam amerykańscy inwestorzy, Stany Zjednoczone z pewnością będą bronić ich interesów! Nie jest to aż tak pewne, w końcu Putin może zmienić zmuszoną do kapitulacji Ukrainę w satelitę, gwarantując jednocześnie nienaruszalność interesów amerykańskich firm. Przy odrobinie cynizmu wszystko da się załatwić – jak się podejrzewa, należące do General Motors niemieckie fabryki Opla były w czasie drugiej wojny światowej świadomie oszczędzane przez amerykańskie lotnictwo.

W przypadku Ukrainy może więc po prostu chodzić o zmuszenie jej do podpisania skrajnie niekorzystnej umowy, pod groźbą natychmiastowego wstrzymania dostaw broni. W przypadku ceł na towary z Kanady i Meksyku może chodzić o pokazowe zmuszenie do uległości słabszego. Ale już w przypadku Chin jest to ryzykowne działanie, bo nastąpić smokowi na ogon nie jest trudno, ale smok też może w odpowiedzi zionąć ogniem.

Europa musi się temu wszystkiemu przyglądać z najwyższą uwagą i nieufnością co do intencji prezydenta USA. I to nawet jeśli się okaże, że nie chodzi mu wcale o otwartą wojnę, a tylko o zdobycie zachwytu swoich wyborców pokazowym złamaniem przeciwnika.

CV

Witold M. Orłowski

główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, wykładowca Politechniki Warszawskiej

Wojnę secesyjną rozpoczęło ostrzelanie fortu Sumter. Czy właśnie padły pierwsze strzały w polityczno-gospodarczej wojnie, która ma na dobre podzielić Amerykę i Europę? Tydzień zaczął się od dwóch ważnych decyzji prezydenta Trumpa. We wtorek wstrzymał pomoc wojskową dla Ukrainy, sugerując że zamierza też nagrodzić Rosję wycofaniem się z sankcji. A jednocześnie wprowadził cła na towary z Kanady i Meksyku, a także zwiększył cła na import z Chin. Teoretycznie żadne z tych działań nie jest bezpośrednio wymierzone w Europę. W rzeczywistości nie ma raczej wątpliwości, że Unia będzie następna w kolejce.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Przejęcie Kanału Panamskiego w platońskiej jaskini
Opinie Ekonomiczne
Dr Błędowski o planach Donalda Trumpa: nie każde złoto jasno błyszczy
Opinie Ekonomiczne
Maciej Stańczuk: Dlaczego kibicuję prezydentowi Argentyny
Opinie Ekonomiczne
Janusz Jankowiak o polityce ekipy Trumpa: Chór populistów przebranych za lekarzy
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Amerykanie zastąpią Chińczyków w Gdyni?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”