Paweł Rożyński: Komu oddać sztuczną inteligencję?

Wojna to zbyt poważna sprawa, by zostawiać ją generałom – miał powiedzieć premier Francji Georges Clemenceau w czasie I wojny światowej. Teraz, w trakcie światowej wojny o AI, można powiedzieć: sztuczna inteligencja to za poważna sprawa, by zostawić ją politykom. Ale też naukowcom czy przedsiębiorcom.

Publikacja: 06.02.2025 04:33

Paweł Rożyński: Komu oddać sztuczną inteligencję?

Foto: Adobe Stock

Pokazuje to przykład amerykańskich big techów, które robią w tej dziedzinie, co chcą, a mamy przecież do czynienia z materią niezwykle delikatną i determinującą przyszłość ludzkości. Z drugiej strony, gdyby zostawić to politykom, najchętniej wyprodukowaliby „narodowe chatboty”, powołali wielkie struktury z setkami kolegów oraz pociotków i wpompowali ogromne publiczne pieniądze. Czym to się kończy, pokazuje choćby przykład francuskiego bota Lucie promowanego przez prezydenta Emanuela Macrona. Bot narobił Francuzom wstydu, wygadując nieprawdopodobne głupstwa, np. o krowach znoszących jajka. To były chyba najgorzej zainwestowane pieniądze francuskich podatników.

Jest już europejska inicjatywa dotycząca AI

Bardzo ciekawym przykładem działania wydaje się natomiast zainicjowane właśnie przez Unię Europejską OpenEuroLLM, międzynarodowa współpraca, która ma na celu opracowanie dużego modelu językowego typu open source. Wokół inicjatywy skupiło się ponad 20 europejskich instytucji badawczych, firm technologicznych oraz centrów obliczeniowych. Nie chodzi przy tym o stworzenie jakiegoś nowego uniwersalnego chatbota, ale o zbudowanie infrastruktury cyfrowej oraz AI, która ma zapewnić europejskim przedsiębiorstwom narzędzia do tworzenia różnych rozwiązań i w wielu europejskich językach.

Czytaj więcej

Unia Europejska chce stworzyć rywala dla DeepSeeka i ChatGPT. Ale bez Polski

Przypomina to europejską inicjatywę z lat 80. i 90. związaną z tworzeniem jednolitego standardu GSM. Ta współpraca nauki i biznesu pod parasolem światłych polityków z różnych krajów umożliwiła Europie wyjście na czoło telekomunikacyjnego wyścigu, stworzenie sieci komórkowych z dobrymi i relatywnie tanimi usługami, wykreowanie lokalnych producentów i pozostawienie w tyle Amerykanów czy Azjatów. Tak, tak, aż trudno w to uwierzyć, ale w latach 90. Europa była w telekomunikacji światowym numerem jeden, a systemy amerykańskie przedmiotem drwin. Kontrastuje to mocno z obecnymi czasami, kiedy pod względem nowych technologii, a zwłaszcza sztucznej inteligencji, odstaje wręcz dramatycznie i od USA, i Chin.

Dlaczego Polska stoi z boku?

W konsorcjum OpenEuroLLM znalazły się podmioty z Finlandii, Szwecji, Niemiec, Holandii, Norwegii, Francji, Hiszpanii, Włoch, a na czele stoją Czesi. Zabrakło przedstawicieli Polski. Jak to możliwe, skoro rząd Donalda Tuska chce stawiać na technologię, a minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski zapowiedział wydanie aż 4,5 mld zł na AI tylko w tym roku? Cóż, uwaga polskich polityków w tej dziedzinie chyba jednak najbardziej ogniskuje się wokół spraw kadrowych, co w ubiegłym roku było widać w przypadku zamieszania wokół IDEAS NCBiR.

Czytaj więcej

20 lat więzienia i 100 mln dol. grzywny. W USA chcą zablokować DeepSeeka i chińską AI

Pieniądze nie są tu najważniejsze. Kluczowa jest budowa całego ekosystemu biznesowego i technologicznego, dbanie o otoczenie rynkowe i regulacyjne, system zachęt i ułatwień, jak choćby w ściąganiu wykształconych imigrantów. A na forum międzynarodowym to oczywiście zdecydowana walka z dyskryminacją Polski, jak w przypadku chipów AI i zaliczenia nas przez USA do drugiej kategorii państw, co może uderzyć w rozwój AI nad Wisłą i Odrą. Jeśli te wszystkie warunki spełnimy, pieniądze same się pojawią.

Pokazuje to przykład amerykańskich big techów, które robią w tej dziedzinie, co chcą, a mamy przecież do czynienia z materią niezwykle delikatną i determinującą przyszłość ludzkości. Z drugiej strony, gdyby zostawić to politykom, najchętniej wyprodukowaliby „narodowe chatboty”, powołali wielkie struktury z setkami kolegów oraz pociotków i wpompowali ogromne publiczne pieniądze. Czym to się kończy, pokazuje choćby przykład francuskiego bota Lucie promowanego przez prezydenta Emanuela Macrona. Bot narobił Francuzom wstydu, wygadując nieprawdopodobne głupstwa, np. o krowach znoszących jajka. To były chyba najgorzej zainwestowane pieniądze francuskich podatników.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Marek Rozkrut: Mimo gorszych nastrojów wzrost PKB będzie stopniowo przyspieszał
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Entliczek, pentliczek
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piątkowski: Jak pobudzić inwestycje prywatne
Opinie Ekonomiczne
Guntram Wolff: Strefa euro musi wzmocnić wsparcie militarne dla Bałtów
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Krótszy tydzień pracy, czyli koniec kultury zapieprzu