Określenie przednówek znamy zapewne głównie z literatury sprzed wieku opisującej dramatyczne realia egzystencji biednych ludzi na wsi. Był to pod względem zaopatrzenia w żywność najtrudniejszy okres w roku. Współcześnie oczywiście nie ma mowy o głodzie, niemniej w przypadku owoców czy warzyw mamy na przednówku do czynienia z poważnymi trudnościami. Towaru jest coraz mniej, ceny rosną i znikąd szansy na zmianę.
Choć bohaterowie „Chłopów” nie mieli pojęcia o nowalijkach ze szklarni, to ich pojawienie się nic nie zmieni. Uprawa pod szkłem jest coraz kosztowniejsza, można zatem przygotować się na kolejne szoki cenowe. Warzyw jest też po prostu mniej, ponieważ gorsza pogoda w Maroku czy Hiszpanii zmniejszyła zbiory.
Brytyjczycy są w stanie zapłacić każde pieniądze nawet za blade pseudopomidory, na które w tamtejszych sklepach obowiązują już teraz limity zakupów. Import z odległych krajów rolniczych, jak Chile, gdzie teraz trwają zbiory, nie jest rozwiązaniem, bo pomidory nie sposób przewozić na takie odległości. Poza tym cena byłaby astronomiczna, a konsumenci godzą się na taką tylko w przypadku produktów nie pierwszej potrzeby, jak winogrona czy borówki, sprowadzane właśnie z tego kraju. W przypadku pomidorów by to nie przeszło.
Czy można z tym walczyć? Organizacje zajmujące się promocją świadomej konsumpcji od dawna zwracają uwagę, że aby minimalizować negatywny wpływ upraw na środowisko, powinniśmy stawiać na produkty lokalne, gdy są one naturalnie dostępne. Więc pomidory latem, góra jesienią, choć niektórzy mogą pamiętać, jak dawniej, dzięki umiejętnemu przechowywaniu zielonych owoców odpowiednich odmian, niektórzy podawali je na stół nawet w listopadzie i grudniu, kiedy to pomidorów w sklepach nie było.
Oczywiście import nie zniknie, wiele osób nie wyobraża sobie życia bez bananów, cytrusów czy awokado. Także sałaty czy rzodkiewki, również zimą. Trzeba się jednak pogodzić z tym, że będzie to przyjemność kosztowna. I o ile z wielu produktów, których ceny przyprawiają o palpitacje serca, można zrezygnować, o tyle akurat w przypadku warzyw czy owoców trudno byłoby to zrobić. To zresztą niejedyna zmiana, jaką w naszych koszykach zakupowych wymusi rosnąca inflacja.