Nie martwimy się o wysokość przyszłych emerytur, uciekamy przed ZUS, nie oszczędzamy, nie chcemy mieć dzieci. Wszystko pragniemy mieć dziś, nie bojąc się o przyszłość. Tymczasem historia uczy, że co parę lat dotyka nas kryzys gospodarczy, tracimy pracę, chorujemy itp. Ale nie chcemy o tym myśleć.
Zasadniczo ci niefrasobliwi są sami sobie winni. Powinni przewidzieć, że kiedyś trzeba będzie żyć z emerytury. Bez wsparcia dzieci będzie to trudne, zwłaszcza gdy trzeba będzie spłacać kosztowne kredyty frankowe. Tak jest na całym świecie, ale nie u nas. W Polsce ci pozbawieni umiejętności przewidywania, gdy dotknie ich zły los, organizują się w partie emerytów czy organizacje walki z bankami i domagają się wsparcia od rządu, czyli reszty podatników. I zawsze poprze ich jakiś polityk.