Wczorajsze rozmowy lekarzy rodzinnych skupionych w Porozumieniu Zielonogórskim z premierem przełomu nie przyniosły: medycy nadal mówili po nich, że domagają się wyższych stawek za leczenie.
Lekarze, którzy nie chcą podpisać umów z NFZ, grożą, że 3 stycznia nie otworzą swoich gabinetów. Donald Tusk jednak uspokajał po spotkaniu: – Ustaliliśmy, że będziemy szukali takiego wyjścia z sytuacji, które nie będzie dokuczliwe dla pacjentów. Dziś, najpóźniej jutro, będzie możliwy wspólny komunikat i nie będzie problemów z dostępem do lekarzy rodzinnych w styczniu.
Sami lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego przyznawali, że nastąpiło pewne „zbliżenie stanowisk”. Czego ono dotyczy? Premier nie chciał rozmawiać o podwyższeniu środków dla lekarzy rodzinnych na przyszły rok. NFZ szacuje, że spełnienie ich postulatów kosztowałoby go 1,2 mld zł. – Szukamy wszędzie oszczędności, także w kieszeniach obywateli. Podwyżka dla grupy zawodowej, która nie jest w najgorszej sytuacji, nie ma uzasadnienia – mówił Tusk dziennikarzom.
Prawdopodobnie medycy z Porozumienia otrzymali jednak zapewnienie, że jeśli w przyszłym roku znajdą się dodatkowe pieniądze na leczenie, to trafią właśnie do tej grupy lekarzy. Zależy to od sytuacji gospodarczej. Dochody NFZ ze składki zdrowotnej są tym wyższe, im niższe jest bezrobocie i im wyższa przeciętna pensja.
Rząd jest też gotów rozmawiać z lekarzami o wycofaniu się z przepisów, które od przyszłego roku nakazywałyby im bardzo dokładną sprawozdawczość do NFZ: mieliby informować, ile wydają na leczenie pacjentów, jakie badania im zlecają, ile czasu spędzają, przyjmując chorych itd.