U lekarza więcej biurokracji

12 tysięcy kartek, sześć tonerów i pracownik – to minimum, by medyk sprostał nowym przepisom

Publikacja: 30.03.2011 04:16

Lekarze rodzinni narzekają, że nie będą mogli zrezygnować z prowadzenia papierowej dokumentacji

Lekarze rodzinni narzekają, że nie będą mogli zrezygnować z prowadzenia papierowej dokumentacji

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Lekarze rodzinni muszą zebrać od każdego pacjenta trzy oświadczenia: informację, komu przekazywać dane o jego stanie zdrowia; wskazanie, kto może mieć wgląd w jego dokumentację medyczną, i zgodę na leczenie.

Dotąd takie oświadczenia podpisywały osoby, które trafiały do szpitala i do przychodni specjalistycznych. Do końca czerwca oświadczenia musi zgromadzić każda placówka służby zdrowia, także lekarze rodzinni.

– Lekarze nie zdają sobie sprawy z ogromu obowiązków, które te przepisy na nich nakładają – mówi Bożena Janicka, prezes Wielkopolskiego Porozumienia Zielonogórskiego, które skupia lekarzy rodzinnych.

WPZ wyliczyło, że każdy z medyków musi zapełnić  12 tys. kartek papieru (do lekarza rodzinnego zapisanych jest ok. 4 tys. chorych i każdy z nich musi podpisać trzy oświadczenia), zużyć sześć tonerów i najlepiej zatrudnić pracownika, który zajmie się całą operacją.

 

– Moja przychodnia przeszła całkowicie na dokumentację elektroniczną. Wypisujemy na komputerze recepty, mamy w systemie całą historię choroby pacjenta – opowiada Eugeniusz Michałek, lekarz rodzinny z Rychwała (Wielkopolskie). – Niby te trzy kartki to mało, ale dla nas oznacza, że nie będziemy mogli z tej papierowej dokumentacji zrezygnować.

Ale nie to jest największym problemem. – Tylko około jednej trzeciej pacjentów, którzy są u nas zapisani, w ciągu roku przychodzi do przychodni. Dotarcie do tych, którzy nie przychodzą, to syzyfowa praca – mówi Janicka. – Bardzo wielu lekarzy naszej specjalności nie będzie w stanie tych wymogów spełnić.

Lekarze przyznają, że boją się kar od NFZ za niewłaściwe prowadzenie dokumentacji medycznej, ale i tak zastrzegają, że raczej nie będą dzwonić do pacjentów, by podpisali oświadczenia. – Nie są one pacjentom bezpośrednio potrzebne i nie przyjdą do przychodni specjalnie po to, by je podpisać – tłumaczy Janicka.

Lekarze opowiadają, że osoby lekko przeziębione z niepokojem podpisują oświadczenia mówiące, komu przekazać dokumentację medyczną po ich śmierci.

Ale – jak tłumaczy rzecznik praw pacjenta – nowe rozporządzenie regulujące dostęp do informacji medycznej wprowadzono właśnie dla dobra chorych. – Do mojego biura trafia mnóstwo informacji od pacjentów, którzy nie mają właściwego dostępu do swojej dokumentacji medycznej. Bardzo często problemy z uzyskaniem informacji o zdrowiu bliskich ma rodzina – mówi Barbara Kozłowska. – Nowe rozporządzenie w końcu, w sposób kompleksowy, te kwestie reguluje.

W przychodniach specjalistycznych, gdzie te rozwiązania już funkcjonują, oświadczenie podpisuje każdy nowy pacjent. – Jeśli korzysta z dziesięciu przychodni, to w każdej składa trzy takie oświadczenia. Rzeczywiście jest z tym sporo roboty – mówi Maciej Sokołowski, dyrektor Zespołu Przychodni Specjalistycznych we Wrocławiu. Jego zdaniem takie rozwiązanie nie jest wcale złe. – Pacjent może akceptować, że rodzina będzie miała dostęp do jego dokumentacji od kardiologa, ale o leczeniu np. u dermatologa nie chcieć informować nikogo – wyjaśnia.

W dużych szpitalach są "koderzy"

Medycy narzekają na coraz większą liczbę dokumentów, które muszą wypełniać. Najczęściej skarżą się na trudną sprawozdawczość do NFZ – każda procedura medyczna, którą wykonują, musi być opatrzona specjalnym kodem, który umożliwia rozliczenie się z funduszem. Sprawa jest jeszcze trudniejsza, gdy rozliczyć trzeba procedurę wysokospecjalistyczną lub np. podanie drogiego leku. Wtedy błąd w rozliczeniu może spowodować, że szpital czy przychodnia w ogóle nie dostaną za leczenie danego pacjenta pieniędzy.

Duże szpitale zatrudniają specjalnych „koderów", czyli osoby znające się na rozliczeniach, bo na błędach tracą nawet kilkadziesiąt milionów rocznie. W mniejszych placówkach kody przypisuje sam lekarz. Od kilku lat trwa też wojna między medykami a farmaceutami o poprawne wypisywanie recept. Ci pierwsi twierdzą, że są zbyt obciążeni wypisywaniem dziesiątków cyfr i danych na receptach (m.in. adres i pesel pacjenta) i tracą czas, który powinni poświęcać chorym. Farmaceuci odpowiadają, że trafiają do nich recepty wypełnione niechlujnie, bez właściwych danych albo trudne do odczytania. A za takie NFZ żąda od apteki zwrotu pieniędzy. Dlatego farmaceuci odsyłają pacjentów do lekarzy, by ci recepty poprawiali.

Nieruchomości
NSA wydał kluczowy wyrok ws. zamku w Stobnicy
Prawo karne
Prokurator Ewa Wrzosek zabrała głos ws. przesłuchania Barbary Skrzypek
Praca, Emerytury i renty
13. emerytura nie dla wszystkich seniorów. Te grupy nie otrzymają świadczenia
Aplikacje i egzaminy
Najgorszy wynik zdawalności na egzaminie sędziowskim od lat
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Praca, Emerytury i renty
Plaga jednodniowych L4. Receptą może być ograniczenie zasiłku chorobowego
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń