Lekarze gotowi do konfrontacji

Medycy zastanawiają się, jak w styczniu skutecznie zorganizować walkę o swoje podwyżki. O porozumieniu z rządem na razie nie ma mowy

Publikacja: 08.12.2007 03:23

Lekarze gotowi do konfrontacji

Foto: Rzeczpospolita

Nie powiodła się misja minister Ewy Kopacz, która w piątek na zjeździe związków zawodowych miała przekonać lekarzy, by zgodzili się pracować więcej niż ustawowe 48 godzin tygodniowo. W zamian za zgodę na dłuższą pracę lekarze żądają podwyżek.

– Rozmawiało się lepiej niż z rządem poprzedniej kadencji. Ale konkretów mało – przyznaje Tomasz Underman z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

– Po wtorkowym posiedzeniu rządu następnego dnia na spotkaniu z lekarzami przedstawię harmonogram podwyżek. Muszę jednak wiedzieć, ile pieniędzy ma NFZ – odpowiada Ewa Kopacz.

Rada Ministrów ma zdecydować, czy posłać do Sejmu ustawę przyjętą jeszcze przez poprzedni rząd. Zakłada ona, że ponad 3 mld zł trafią do NFZ zamiast do Funduszu Pracy (przeznaczonego m.in. na zwalczanie bezrobocia). – To bardzo zła ustawa. Przeciwny tym rozwiązaniom był i poprzedni minister pracy, i poprzedni minister finansów – mówi Kopacz. Jednak zapowiada, że mimo zastrzeżeń będzie na posiedzeniu rządu optować za jej przyjęciem.

– Środowisko medyczne popiera zarówno przekazanie na leczenie pieniędzy z Funduszu Pracy, jak i podniesienie składki zdrowotnej. Dziwi nas, że minister zdrowia wypowiada się o nich bez entuzjazmu – irytował się Konstanty Radziwiłł, szef Naczelnej Rady Lekarskiej.

Minister deklaruje, że nie będzie przekonywać lekarzy do pracy dłuższej niż 48 godzin. Mówi, że sami muszą rozważyć, czy chcą narażać pacjentów na brak opieki. Podkreśla, że od kwietnia pieniędzy w Funduszu będzie więcej. – 1 kwietnia jest prima aprilis – odpowiadają zirytowani medycy. Lekarzy ucieszyła jej ocena, że godna pensja dla nich powinna w 2010 roku wynosić 11 tys. zł. Zirytowało, że minister zdrowia nie chce podpisać w tej sprawie zobowiązania, jakim jest układ zbiorowy.

– Sytuacja po 1 stycznia wymusi na rządzie taki układ – zapowiada Underman.

Propozycje podwyżek od stycznia dostali za to młodzi lekarze: o ok. 350 zł na rękę. Ale i oni są niezadowoleni: – Dostalibyśmy tak czy inaczej 250 zł podwyżki, bo wynika to z przepisów dotyczących średniej krajowej pensji. Zarabialiśmy 1200 zł na rękę, teraz dostaniemy 1600. Nie wiem, kto by się cieszył z takiej pensji – mówi Dorota Mazurek reprezentująca młodych lekarzy w OZZL.

Medycy już się zastanawiają, jak negocjować z dyrektorami szpitali, by rzeczywiście dostać podwyżki. Rozmowy ma koordynować związek zawodowy. Podwyżki mają wynosić przynajmniej tyle, ile wywalczono w Radomiu (groziła wtedy ewakuacja pacjentów): lekarz bez specjalizacji ma zarabiać 2,8 tysiąca, specjalista 3,4 tysiąca, osoba z drugim stopniem specjalizacji 3,9 tysiąca brutto.

Do tego dochodzą wynagrodzenia za dyżury. – Nie ma co się oszukiwać. To minister zdrowia decyduje, ile środków jest w NFZ na leczenie. To on trzyma kasę – mówi dr Julian Wróbel, który koordynował radomski protest. I przypominał, że w tym mieście lekarze dostali podwyżki po interwencji poprzedniego ministra Zbigniewa Religi. – To dyrektor przyjął zobowiązanie i teraz będzie musiał się z niego wywiązać – wypominała Kopacz lekarzom z Radomia.

– Służbę zdrowia trzeba zreformować, jednak zmian nikt nie wprowadzi dobrowolnie. Dlatego my, twardo negocjując, taką reformę wymusimy – zapowiada Krzysztof Bukiel, szef OZZL.

Ochrona zdrowia
Wybierasz się do sanatorium? Od 1 maja zapłacisz więcej. Jak wygląda cennik?
Ochrona zdrowia
Szanse i wyzwania w leczeniu raka płuca
Ochrona zdrowia
Konsultant krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii nt. aborcji w Oleśnicy
Ochrona zdrowia
Darmowe badania i porady dietetyka dla pacjentów. Termin mija 18 kwietnia
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Ochrona zdrowia
Aborcja w dziewiątym miesiącu ciąży. Izabela Leszczyna komentuje dla "Rz"