Warszawa – Mokotów – Sielce. Warszawa – Włochy – Jadwisin. Warszawa – Śródmieście – Jazdów.
To przykłady oficjalnego opisu miejsca zamieszkania w stolicy. Ich ostatni człon, czyli nazwa kwartału miasta lub osiedla, ma swoje zakorzenienie w historii – najczęściej jest nazwą wsi inkorporowanej do miasta. W świadomości mieszkańców funkcjonują jeszcze nazwy osiedli nadane im po ich wybudowaniu – np. Żoliborz Oficerski czy Ochota Profesorska. Ale to wszystko już było. W tej dziedzinie dokonała się po przemianach 1989 roku i wraz z boomem budowlanym istna rewolucja.
W miejsce nazw tradycyjnych, opisujących jakąś rzeczywistość miasta (dzisiejszą albo historyczną), obficie pojawiły się nazwy pełniące przede wszystkim funkcje marketingowe.
Fantazja deweloperów zdaje się nie znać granic. Mamy na przykład w Warszawie Marinę Mokotów. Nazwa nawiązuje do snobistycznej i jednej z droższych dzielnic Los Angeles, położonej nad Oceanem Spokojnym. Tymczasem nasza stołeczna Marina do najbliższego zbiornika wodnego w Zegrzu ma jakieś 30 kilometrów. Ta fantazyjność nazw sprawia, że osiedle Zielony Zakątek ma z zielenią tyle wspólnego, że na zielono pomalowano elewacje budynków.
Do zieleni nawiązują też chętnie deweloperzy inwestujący w Wilanowie. Osiedla wyrastające w tej dzielnicy kryją się pod najróżniejszymi przyrodniczymi nazwami, wszystko dlatego, że znajduje się tu sąsiadujący z pałacem wilanowski park. Rzeczywista odległość parku, sięgająca w niektórych przypadkach nawet kilku kilometrów, nie ma już znaczenia.