Prezes Grupy Arche: Nie chcemy od państwa pieniędzy, tylko deregulacji

Mamy wszystko, by dać upadającym zabytkom drugie życie: i inwestorów, i turystów. Tylko nie procedury, które przecież nic nie kosztują. Prawo nie tylko nie chroni zabytków, ale pozwala na ich bezkarne niszczenie – mówi Władysław Grochowski, prezes Arche.

Publikacja: 24.03.2025 05:45

Władysław Grochowski, prezes i założyciel hotelarsko-deweloperskiej Grupy Arche

Władysław Grochowski, prezes i założyciel hotelarsko-deweloperskiej Grupy Arche

Foto: Mat. prasowe

Niedawno w „Rzeczpospolitej” opublikował pan list otwarty do najważniejszych osób w państwie – prezydenta, premiera, marszałka Sejmu – z apelem o pomoc przy ratowaniu zabytkowych nieruchomości w Polsce. Nie jest to apel o wsparcie finansowe, o utworzenie jakiegoś funduszu, tylko zajmujący pół kolumny projekt ustawy deregulacyjnej pozwalającej na łatwiejszą i szybszą realizację inwestycji. Zaledwie cztery rozdziały, dziewięć artykułów. To naprawdę takie proste?

Nie chcemy pieniędzy, generalnie jestem przeciwko wydawaniu publicznych środków lekką ręką. Pierwsza wersja projektu liczyła prawie 30 stron. Powiedziałem, że musimy się zmieścić w dwóch, i to się naszym prawnikom oraz ekspertom zewnętrznym udało. Przecież 30-stronicowego dokumentu nikt nie przeczyta, to ma być deregulacja, a nie dokładanie. Poza tym będziemy to procedować jako projekt obywatelski, będziemy zbierać podpisy. To musi być coś prostego. Badania pokazują, że zabytki są czymś, co łączy Polaków niezależnie od poglądów. Zabytki są nam potrzebne, bo tworzą wspólnotę, a przecież ze względu na burzliwą historię nie zostało nam ich dużo.

A o co walczymy? Prawo w Polsce nie tylko nie chroni zabytków, ale wręcz pozwala na ich bezkarne niszczenie. Budynki albo „się” palą, albo „się” zawalają. Kary za to są żadne. Niestety, państwo cały czas nie ufa przedsiębiorcom, którzy mogliby ratować zabytki – ale zderzają się ze ścianą. Inwestycje są niezwykle trudne pod względem formalno-prawnym, same uzgodnienia z konserwatorami zabytków ciągną się latami. Jest dużo gry na zwłokę, strachu przed wydawaniem decyzji, ale są też interesy różnych grup. W takim bałaganie prawnym jest to, niestety, możliwe. Ale skoro deregulacja staje się nośnym tematem, to pokazaliśmy obywatelski projekt ustawy.

Jaki odzew przyniósł ten apel?

Mamy pozytywny odzew od generalnego konserwatora zabytków, od Stowarzyszenia Architektów RP. Wcześniej spotkałem się z marszałkiem Szymonem Hołownią, który mówił o szybkiej ścieżce procedowania. Przyznam, że do polityków mam ograniczone zaufanie – wierzę w ludzi „na dole”, to jest pewna siła. Będziemy zbierać podpisy w naszych obiektach, będzie petycja w internecie.

Arche to największy inwestor, który mimo trudności z uporem łączy biznes z rewitalizacją zabytków. Gdyby udało się przyjąć ustawę, to takich podmiotów przybędzie?

Oczywiście, jest wielu inwestorów, którzy by chcieli, ale się poddają. Mnie trudności mobilizują.

W zasadzie co chwila pojawia się informacja, że Arche kupiło kolejną zrujnowaną nieruchomość. Rozumiemy, że to jak z domami za euro we Włoszech: sam zakup nie kosztuje dużo, ale przecież warunkiem jest zainwestowanie w rewitalizację, a później te nieruchomości muszą być rentownymi biznesami. Czy nie łapiecie za dużo srok za ogon? Ile projektów naraz możecie realizować?

Różnie to wygląda. Takie projekty jak Fort Szczęśliwice w Warszawie, Papiernia Konstancin, Łódź Famuły wiążą się jednak z dużymi, liczonymi w dziesiątkach milionów złotych, kwotami na zakup. Z drugiej strony faktycznie mamy od wielu samorządów propozycje nabycia nieruchomości za mniejsze pieniądze, wręcz symboliczną złotówkę.

Nasz potencjał oceniam jako bardzo duży. W tym roku powinniśmy rozpocząć dziesięć projektów. Możemy przerobić dużo więcej. Nie mamy problemów z wykonawstwem czy z finansowaniem. Ważna jest, oczywiście, poduszka finansowa. Nauczyliśmy się, by mieć zapas pozwalający na funkcjonowanie przez rok przy ograniczonych przychodach. Pandemia kosztowała nas 100 mln zł, nie dostaliśmy żadnego wsparcia od państwa. Przez lata nauczyliśmy się, żeby nie przeinwestować – to jest częsta przyczyna porażek przy tego typu inwestycjach. Czasem to kwestia intuicji. Cukrownia Żnin ruszyła w 2020 r., dziś ma najlepsze wyniki w grupie, znacznie powyżej nawet moich oczekiwań. Nie miałem w firmie ani jednego zwolennika tego projektu, żaden bank nie chciał dać na niego kredytu. Żnin był zresztą przygotowany do wyburzenia, podzielony już na mniejsze działki. Sukces Cukrowni przekonał mnie do większych, trudniejszych przedsięwzięć, na które już wcześniej patrzyłem, jak Papiernia Konstancin czy Elektrociepłownia Szombierki. Inna sprawa, że nie mamy konkurencji. Nie ma amatorów na takie projekty. A na zabytkach można dobrze zarabiać.

Czytaj więcej

Arche z większą siecią hoteli i wzrostem sprzedaży pokoi

Wy postawiliście na hotele, dziś to największa prywatna sieć z polskim kapitałem: 21 obiektów z ponad 4 tys. pokoi…

Zabytek to coś więcej niż cegły – trzeba umieć pokazać jego historię, wzbudzić emocje. Mamy wykonawców i projektantów, którzy to rozumieją. Jeśli chodzi o popyt na usługi, to wszystko mamy, by tworzyć nowe miejsca. Wszystko, poza procedurami, które przecież nic nie kosztują. Wrócił rynek turystyczny. Polacy lubią wyjeżdżać za granicę, ale zwłaszcza po pandemii widzimy, że chcą podróżować również po Polsce, szukają natury, szukają korzeni. Jest miejsce na turystykę historyczną. Jest dużo grup jeszcze do zagospodarowania: seniorzy, szkoły, jest Polonia. Wróciły spotkania biznesowe, konferencje. Zachłysnęliśmy się światem wirtualnym, cyfrowym, sztuczną inteligencją – a okazuje się, że człowiek potrzebuje drugiego człowieka, potrzebuje zwolnić tempo.

Uważam, że perspektywy są dobre.

Powiedział pan, że z sfinansowaniem nie macie żadnych problemów. Skąd ten kapitał płynie?

Wypracowujemy pieniądze z działalności: hotele mają niezłe wyniki, cały czas budujemy skalę. Nie mamy problemów z bankami, one same do nas przychodzą. Emitujemy obligacje. Nigdy w historii firmy nie mieliśmy problemów z płynnością, choć oczywiście były trudniejsze okresy, zwłaszcza pandemia. Mamy też dużą grupę inwestorów, którzy utożsamiają się z naszymi wartościami i współpracują z nami w ramach Systemu Arche.

System Arche, czyli większość pokoi w waszych hotelach należy do inwestorów, którzy partycypują w zyskach obiektów. Nad rynkiem szeroko rozumianego condo znów zbierają się czarne chmury: znów słyszymy, że jakaś inwestycja jest wstrzymana, ktoś zalega inwestorom z wypłatami…

Wcale się nie dziwię, że się pojawiają takie doniesienia, ja nigdy bym nie obiecywał inwestorom takich warunków, jak podawane. Generalnie jest problem z edukacją ekonomiczną i finansową, szkoła tego nie robi, więc co jakiś czas wracają piramidy finansowe. My z inwestorami traktujemy się po partnersku, umawiamy się na 5 proc. rocznie stałego zwrotu z inwestycji netto – z tym czujemy się komfortowo. Zapłaciliśmy nawet w trudnym roku pandemii. Dodatkowo dzielimy się zyskami generowanymi przez cały obiekt, a więc restauracje, sale konferencyjne, spa itd. Każdy inwestor ma dostęp do wyników, jesteśmy transparentni. Mamy zarówno dużą grupę stałych inwestorów, jak też nowych, zainteresowanych regularnym pasywnym dochodem. W październiku 2024 sprzedaliśmy off market cały hotel w Krakowie, którego planowane oddanie do użytkowania jest w 2026 roku. System Arche to już około 2 tys. osób, które posiadają około 3 tys. pokoi. W 2024 r. wypłaciliśmy inwestorom ponad 56 mln zł. Nasze hotele przyjęły ponad milion gości i obsłużyły prawie 5 tys. imprez i wydarzeń.

Czytaj więcej

Arche z kolejnym zabytkiem w kolekcji

Byliście również deweloperem mieszkaniowym. Ograniczacie ten biznes?

Tak, zmniejszamy obecność, ale nie wygaszamy. Po pierwsze, to wciąż dość szybkie pieniądze, a po drugie, to znów pewna misja i uzupełnienie naszego biznesu. Aktualnie pracujemy nad zakupem dwóch projektów obejmujących całe zdegradowane kwartały miejskie – nie mogę na tym etapie niczego ujawnić. Chcemy realizować inwestycje wielofunkcyjne, w tym mieszkaniówkę. Chcemy przywrócić te tereny społeczności. Będziemy zatem korzystać z dotychczasowych doświadczeń – rewitalizacji, łączenia historycznych zabudowań z nowymi – ale na większą skalę. To ze zderzenia tych światów powstają wyjątkowe projekty.

Tu zresztą też przydałaby się deregulacja. W miastach mamy dużo pustostanów, starych kamienic, terenów poprzemysłowych. Wystarczyłoby uprościć procedury, by przedsiębiorcy chcieli wchodzić w projekty rewitalizacyjne.

O rozmówcy

Władysław Grochowski

W latach 70. prowadził gospodarstwo rolne, a w 1991 r. założył firmę Arche, która początkowo zajmowała się budową mieszkań, a od 1998 r. również hoteli. W ostatnim czasie firma jest najbardziej znana z adaptowania zabytków na hotele. W 2020 r. rewitalizacja Cukrowni Żnin otrzymała od „Rzeczpospolitej” nagrodę Real Estate Impactor. Władysław Grochowski jest absolwentem wydziału operatorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi. W latach 90. był wójtem gminy Trzebieszów.

Niedawno w „Rzeczpospolitej” opublikował pan list otwarty do najważniejszych osób w państwie – prezydenta, premiera, marszałka Sejmu – z apelem o pomoc przy ratowaniu zabytkowych nieruchomości w Polsce. Nie jest to apel o wsparcie finansowe, o utworzenie jakiegoś funduszu, tylko zajmujący pół kolumny projekt ustawy deregulacyjnej pozwalającej na łatwiejszą i szybszą realizację inwestycji. Zaledwie cztery rozdziały, dziewięć artykułów. To naprawdę takie proste?

Nie chcemy pieniędzy, generalnie jestem przeciwko wydawaniu publicznych środków lekką ręką. Pierwsza wersja projektu liczyła prawie 30 stron. Powiedziałem, że musimy się zmieścić w dwóch, i to się naszym prawnikom oraz ekspertom zewnętrznym udało. Przecież 30-stronicowego dokumentu nikt nie przeczyta, to ma być deregulacja, a nie dokładanie. Poza tym będziemy to procedować jako projekt obywatelski, będziemy zbierać podpisy. To musi być coś prostego. Badania pokazują, że zabytki są czymś, co łączy Polaków niezależnie od poglądów. Zabytki są nam potrzebne, bo tworzą wspólnotę, a przecież ze względu na burzliwą historię nie zostało nam ich dużo.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Kto chce iść na mieszkaniowe zakupy? Mało młodych klientów
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Nieruchomości
Superdrogie mieszkania. Ponad 40 tysięcy złotych za metr nowego lokalu w sercu stolicy
Nieruchomości
Warto czekać na przeceny mieszkań z drugiej ręki?
Nieruchomości
Marcin Jańczuk: Klienci nie biją się o mieszkania
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Nieruchomości
Na fali miejskiego życia. Lokum Porto we Wrocławiu
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście