Temat ESG (środowisko, kwestie społeczne, ład korporacyjny) jest dziś jednym z najczęściej poruszanych nie tylko w świecie nieruchomości. Jak zaznaczyli eksperci podczas pierwszego spotkania z cyklu „Nieruchomości pod Orłem”, ESG to znacznie więcej niż ratowanie środowiska, to wielka zmiana sposobu myślenia i działania, która nieodzownie obejmie wszystkich uczestników rynku i wyznaczy kierunek na dekady. Kto tego nie zrozumie, będzie mieć problemy z konkurencyjnością czy finansowaniem – i może wypaść z rynku.
Zielone strumienie
ESG stanowi, że priorytetem powinien być zrównoważony rozwój, a nie pieniądze. Można jednak powiedzieć, że to właśnie pieniądze są głównym motorem transformacji.
– Regulacje tworzone są tak, by kierować strumienie finansowe do branż i aktywów, które stawiają na zrównoważony rozwój – i to jest punkt zwrotny – powiedziała Lidia Dziurzyńska-Leipert, partnerka w praktyce nieruchomości i budownictwa w CMS. – System bankowy to krwiobieg gospodarek, miałam już okazję uczestniczyć w debatach, gdzie przedstawiciele sektora mówili, że wkrótce może nie być innego finansowania niż na inwestycje spełniające kryteria ESG – dodała.
Na razie obowiązek kierowania się ESG mają instytucje finansowe i ubezpieczeniowe oraz duże firmy, ale z biegiem czasu będzie się to rozszerzać na coraz mniejsze podmioty. Część spółek, które jeszcze nie są zobligowane, ma świadomość, że warto już teraz wejść w nurt zmian. Banki bowiem zaczynają coraz częściej zadawać pytania o to, czy dana inwestycja, na którą ma zostać udzielone finansowanie, jest zrównoważona.
Zdaniem Przemysława Chimczaka-Bratkowskiego, partnera zarządzającego w ThinkCo, mniejsi deweloperzy, podwykonawcy mogą być skłonni szybciej dostosowywać się do ESG, nie czekając na objęcie obowiązkiem, by utrzymać się w całym łańcuchu. Kto będzie z tym zwlekać, może utracić konkurencyjność. Możemy być świadkami przetasowań na rynku: ambitne firmy mają szansę się wybić, a maruderzy, choćby były to uznane podmioty, spaść niżej w biznesowej hierarchii.