Pandemia, wojna, seria podwyżek stóp procentowych. To wszystko ma wpływ na rynek nieruchomości. Są klienci, którzy uciekają za miasto.
Tak zrobili nasi czytelnicy – starsze małżeństwo z Mazowsza. Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, sprzedali dwupokojowe mieszkanie w bloku w okolicach Warszawy. Kupili dom na wsi. – Czujemy się bezpieczniej – mówią.
Nad wyprowadzką na obrzeża zastanawia się też właścicielka mieszkania na stołecznym Ursynowie. – Za cenę tego lokalu kupię większe mieszkanie albo mały dom pod miastem – wyjaśnia.
Plany na dekady
Kamil Wrotniak z firmy deweloperskiej Hołm podkreśla, że od początku pandemii niepodważalny jest jeden fakt. – Niemal każdy marzy o domu. Wnioskuję to po statystykach prowadzonych przez naszą firmę. Sprzedajemy domy na wczesnym etapie prac i nie jesteśmy wyjątkiem – zaznacza. – Dużą popularność zyskują niedocenione wcześniej obszary, np. gminy Andrespol, Zgierz czy Rzgów pod Łodzią.
Skalę inwestycji nakręca zainteresowanie klientów wyprowadzką za miasto. Na taki ruch są gotowe m.in. osoby pracujące zdalnie lub hybrydowo – np. w branży IT.