Pandemia przeorała rynek mieszkań. Z centrów uciekamy na przedmieścia, gdzie kupujemy większe mieszkania i domy choćby ze skrawkiem ogrodu. Takie opinie płyną z ust pośredników, analityków, deweloperów. Tymczasem śródmieścia wcale nie tracą na wartości. Ceny szybują.
Robert Korczyński, członek zarządu firmy Emmerson Evaluation, podkreśla, że zdecydowana większość mieszkań w centrach dużych miast należy do najdroższych na rynku. – To rejony silnie zurbanizowane, gdzie trudno znaleźć wolny teren pod inwestycje. Tam, gdzie jest to możliwe, cena gruntu jest zwykle bardzo wysoka, co przekłada się bezpośrednio na cenę mieszkań – tłumaczy. – W Warszawie ceny najdroższych oferowanych na sprzedaż mieszkań przekraczają znacząco 40 tys. zł za mkw., w Krakowie – ponad 30 tys. zł, a w Gdańsku – 20 tys. zł (dane z przełomu II i III kw. – red.).
Odporne adresy
W centrum stolicy, jak dodaje Aneta Maciejko z warszawskiego oddziału Power Invest, ceny są nieznacznie wyższe niż w ubiegłym roku. Wahają się od 14 do 25 tys. zł za mkw. Apartamenty premium kosztują nawet i 40 tys. zł za metr.
Ceny nie przestają rosnąć w centrum Poznania. Sylwia Żynda, dyrektor tamtejszego oddziału agencji Freedom Nieruchomości, zaznacza, że mieszkania na Starym Mieście i w jego bezpośrednim sąsiedztwie należą do jednych z najdroższych. Ceny w tej lokalizacji wahają się od 7,5 do 14 tys. zł za mkw. – Średnia cena sprzedaży – 9,7 tys. zł – jest wyższa o 7 proc. niż w 2020 roku – podaje dyrektor.
Czytaj więcej
Inwestorzy konkurują o najlepsze tereny. Bywa, że kupują je bez dogłębnej analizy w obawie, by nikt ich nie ubiegł.