Z dorobku Henryka Mikołaja Góreckiego jego opracowania ludowych pieśni są mniej znane, choć on sam pozostaje jednym z najpopularniejszych kompozytorów przełomu stuleci. Tym bardziej warto posłuchać płyty zespołu Camerata Silesia i poddać się wręcz transowemu nastrojowi, jaki nam ona zapewnia.
Henryk Mikołaj Górecki często inspirował się folklorem, choćby w swej najsłynniejszej III Symfonii. Ludowymi pieśniami zajął się jednak głównie w pierwszej połowie lat 80. To był czas stanu wojennego i stały się one dla kompozytora rodzajem azylu przed ówczesną rzeczywistością.
Najciekawszy jest sposób podejścia Góreckiego do tych utworów, odmienny od tego, jak traktowano u nas folklor. Dla jednych twórców był tematem dla kunsztownych przetworzeń artystycznych, by wspomnieć choćby Karola Szymanowskiego. Inni tę prostą muzykę lukrowali, w czym specjalizowały się zespoły Mazowsze czy Śląsk.
A Góreckiego fascynowała surowa archaiczność, którą eksponował. W jego opracowaniu te pieśni nabierają cech muzyki kontemplacyjnej, wręcz sakralnej i mistycznej. Kompozytor stosuje na przykład wielokrotne powtórzenia krótkich motywów, pomysł charakterystyczny dla jego utworów koncertowych.
Zespół Camerata Silesia nagrał cztery zbiory takich utworów. Bardzo ciekawe są dwa cykle – „Ach mój wianku lewandowy" i „Idzie chmura, pada deszcz", bo w nich wykorzystał Górecki mniej znany folklor Pomorza. Ten pierwszy to rodzaj historii z życia kobiety – od zalotów po macierzyństwo i pracę. W drugim warto zwrócić uwagę, jak zaskakująco ciekawych brzmień nabrała piosenka „A jak będzie słońce i pogoda", która w opracowaniu „Mazowsza" stała się estradowym polonezem.