Choć jego obrazy warte są dziś krocie, to prawie każdy chętny może podziwiać twórczość tego artysty z bliska. Z pomocą przychodzą technologie używane w multisensorycznych prezentacjach pokazywanych w specjalnie zaaranżowanych przestrzeniach. Widowiska tworzą prace artysty wyświetlane jako wielkoformatowe, tętniące kolorami płótna (od słynnych „Słoneczników”, poprzez „Gwieździstą Noc” czy „Autoportret”), a ich odbiór wzmacnia nastrojowa, sugestywna muzyka i opowieść o życiu artysty. Takie wystawy znajdują publiczność w USA, Kanadzie, Francji, Niemczech, także w Polsce – wszędzie, gdzie się pojawiają. Chętnych nie brakuje, choć to tylko ersatz.
Autorzy niemieckiego filmu dokumentalnego „Vincent Van Gogh Superstar. Zrozumieć ikonę” (reż. Stefanie Appel) konfrontują legendę z faktami. Zauważają, że holenderski malarz wpisany został w stereotyp artysty wybitnego, a zmagającego się z niezrozumieniem przez świat. O mitach, spoza których mało widać van Gogha, mówi dyrektor naukowy Instytutu van Gogha. Przypomina, że zanim ów artysta został malarzem, handlował dziełami sztuki, podobnie jak jego brat Theo. Przedstawia Vincenta jako wykształconego kalwinistę, troszczącego się o swoje interesy, w przeciwieństwie do mitu głoszącego jego bezinteresowne poświęcenie dla sztuki.
– A jednak myślał jak handlarz – twierdzi Wouter van der Veen, historyk sztuki. – Kiedy mówię o tym na konferencjach specjalistów - także nie chcą przyjąć tego do wiadomości.
Z kolei Alexander Eiling z Staedel Museum w Frankfurcie nad Menem (pierwszego niemieckiego muzeum, które po śmierci artysty zakupiło jego obrazy) uważa, że „wiązanie twórczości i życia niekoniecznie pomaga sztuce”. Przypomina, że van Gogh nie miał wykształcenia akademickiego i że niektóre jego prace miały słabe punkty dostrzegane przez współczesnych artyście krytyków.
- Postępował bardzo metodycznie w swojej pracy – uświadamia Nienke Bakker z amsterdamskiego Muzeum van Gogha. – Wręcz planował swoje obrazy. Wybrał motyw słoneczników, bo uważał, że może go przyjąć za własny.