„Królestwo" – jak na sequel przystało – jest gorsze od „Króla", najlepszej i bestselerowej powieści Twardocha. Dodajmy wszakże: pierwszej jego niegrafomańskiej powieści. To dobre czytadło, powieściowy komiks.
Wydawać by się mogło, że przerażony antysemityzmem Polaków w przedwojennej i okupowanej Polsce uderza w rasizm zarówno w „Królu", jak i „Królestwie". Ale warto zapytać, czy nie jest to przesadny odruch „świętszego od papieża" neofity, który bulwersował wcześniej radykalnie konserwatywnymi poglądami, a dziś przesadnie eskaluje emocje, propagując nowy wizerunek? To się chyba nazywa „chodzić od ściany do ściany".