Pięćdziesięciolatek Éric Vuillard, filmowiec, i już wówczas całkiem doświadczony prozaik zabłysnął „Porządkiem dnia” w 2017 roku, kiedy za tę książkę otrzymał nagrodę Goncourtów. Później zresztą, gdy „Porządek” zaczęto wydawać poza Francją, zaczęły się sarkania. Że Francuzi przesadzili honorując tak ważną nagrodą akurat „Porządek dnia”. Że Vuillard wyważał wielokrotnie otwarte drzwi próbując dociec okoliczności sprzyjających rozwojowi totalitaryzmu. Że jego oburzenie to rodzaj oburzenia niedouczonego studenta, który odkrył jak okropny był nazizm… Słowem, na świecie znacznie chłodniej niż we Francji.