"Rzeczpospolita": Najzwięźlej jak to możliwe – o czym jest pana nowa książka?
Akcja „Artemisu" rozgrywa się w mieście na Księżycu pod koniec XXI wieku. Główna bohaterka jest drobnym przestępcą, ale pakuje się w aferę, której skali nie była w stanie przewidzieć.
To opowieść o kolonizacji, a nie eksploracji. Według mnie skolonizujemy Księżyc przed Marsem. Na Marsie występuje wprawdzie więcej surowców, ale Księżyc jest o tyle bliżej, że łatwiej się tam osiedlić. Poza tym, ze względu na dość krótki czas podróży, byłoby to dogodne miejsce jako atrakcja turystyczna.
Pański „Marsjanin" uważany jest za naukowo wiarygodną wizję realiów panujących na Czerwonej Planecie. Czy wymyślenie miasta na Księżycu wymagało żmudnego zbierania materiałów?