Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Bursa buntował się nie tylko jako poeta, tak samo bezkompromisowy był na co dzień.
Śmierć po południu
Andrzej Bursa nie popełnił samobójstwa. Żona i siostra poety musiały jeszcze w dwadzieścia lat po jego śmierci hamować zapędy literaturoznawców, którzy autora "Luizy" wciągali na listę "pokolenia kamikadze". Protestowały tym samym przeciw przyjętemu z góry sądowi, że w Polsce młody gniewny nie ma prawa umrzeć własną śmiercią.
W nocy z 14 na 15 listopada 1957 r. Bursa wrócił z I Festiwalu Młodej Poezji w Poznaniu. Był przygnębiony: nie zdobył nagrody ani wyróżnienia. Uznanie młodych kolegów po piórze to było dla niego za mało. Trudno się dziwić, rozpieszczany nigdy nie był. Choć zdołał już opublikować kilkadziesiąt wierszy, wystawiał go Teatr Cricot 2 i "Piwnica pod Baranami", wciąż nie mógł doczekać się oficjalnego debiutu. Krakowskie Wydawnictwo Literackie odrzuciło właśnie jego poetycki tomik "Kat bez maski".