Aleksander Sołżenicyn, sumienie Rosji

Śmierć najstarszego noblisty. 5 lat temu, 3 sierpnia 2008 roku zmarł w Moskwie Aleksander Sołżenicyn, wielki pisarz rosyjski, autor „Archipelagu Gułag”, więzień sowieckich łagrów, przez 20 lat żyjący na uchodźstwie po wygnaniu go z ojczyzny w 1974 roku.

Publikacja: 03.08.2013 01:01

Aleksander Sołżenicyn. Fot. Yuryi Abramochkin

Aleksander Sołżenicyn. Fot. Yuryi Abramochkin

Foto: Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0

Tekst pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"

W roku wydalenia ustanowił swoisty dekalog dla człowieka żyjącego pod totalitarną władzą. Tekstowi temu nadał wymowny tytuł „Żyj bez kłamstwa!”. Czytaliśmy w nim: „Gdy przemoc wdziera się w spokojne życie ludzkie – ma oblicze płonące pewnością siebie, wznosi też taki sam sztandar i woła: »Jam jest Przemoc! Rozejdźcie się, rozstąpcie, bo was stratuję!«. Lecz przemoc szybko się starzeje, po kilku latach traci pewność siebie, toteż aby się utrzymać, zachować czerstwość przynajmniej z wyglądu, sprzymierza się z Kłamstwem”.

Aleksander Isajewicz Sołżenicyn urodził się 11 grudnia 1918 r. w Kisłowodsku na Kaukazie. Wcielony do wojska, walczył m.in. pod Leningradem. W lutym 1945 r. został aresztowany i oskarżony o szkalowanie władzy radzieckiej i osoby Stalina, czego miał się dopuścić w prywatnej korespondencji. Skazano go na osiem lat obozu.

Wyrok odbywał najpierw w tzw. szaraszce, więziennym instytucie naukowo-badawczym w Marfinie koło Moskwy, a następnie w łagrze w pobliżu Semipałatyńska. W lutym 1953 r. został zwolniony i z orzeczeniem o dożywotnim zesłaniu skierowany do tatarskiego aułu Kok-Tereń. W tym czasie poważnie zachorował na raka, dwukrotnie przebywał w szpitalu w Taszkiencie, gdzie przeszedł operację, po której powrócił do zdrowia. Ten szpitalny okres jego życia, a właściwie walki o życie, posłużył mu później za kanwę powieści „Oddział chorych na raka”. Proza Aleksandra Sołżenicyna ma zresztą wyraźne zaplecze autobiograficzne. Np. bohater „Kręgu pierwszego” Gleb Nierżyn jest niemal lustrzanym odbiciem pisarza.W 1956 r. Sołżenicyn otrzymał zezwolenie na osiedlenie się w Rosji, a rok później został całkowicie zrehabilitowany. Przez pewien czas uczył matematyki w Riazaniu, następnie poświęcił się pracy literackiej.

Jego właściwy debiut – „Jeden dzień Iwana Denisowicza” – miał miejsce w 1962 r. na łamach redagowanego przez Aleksandra Twardowskiego „Nowego Miru” i od razu stał się sensacją światową. W Polsce niemal natychmiast „Jeden dzień...” zaczęła drukować w odcinkach „Polityka”. Warto wiedzieć, że zgodę na druk utworu w ZSRR wydał sam Nikita Siergiejewicz Chruszczow, ówczesny przywódca sowiecki. Zdaniem wielu krytyków Sołżenicyn nie napisał już w życiu nic lepszego ponad tę niewielką objętościowo opowieść, która przy swoich wszystkich walorach literackich niosła światu prawdę o sowieckich łagrach.

Po opublikowaniu na Zachodzie „Kręgu pierwszego” i „Oddziału chorych na raka” atmosfera wokół pisarza w ZSRR gęstniała dosłownie z dnia na dzień. Sołżenicyn zdecydował się wówczas na otwartą walkę z systemem, a ten – co w Sowietach było naturalne – odpowiedział tym, co zwykle: restrykcjami, pomówieniami, prowokacjami.

Nie można było książkom Sołżenicyna zrobić większej reklamy, niż wyrzucając autora z kraju

W 1969 r. autora wydalono ze Związku Pisarzy Radzieckich, rok później przyznana mu została literacka Nagroda Nobla, a że komunistyczne władze nie mogły tego ścierpieć, w 1974 r. aresztowano pisarza, pozbawiono obywatelstwa radzieckiego i wsadzono w samolot lecący do Niemiec Zachodnich. Bez prawa powrotu. Do zupełnie innej, wolnej Rosji powrócił pisarz dopiero 27 maja 1994 r.

Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, ale tzw. wolna opinia publiczna na Zachodzie wcale nie była jednoznaczna w stosunku do pisarza walczącego o prawa obywateli i narodów do wolności.

Publikacja „Archipelagu Gułag”, rozpoczęta na Zachodzie już w 1973 r., przyjęta została jako odkrycie, mimo że tzw. literatura łagrowa powstawała już dużo wcześniej. Ale to dopiero „Archipelag...” zmusił lewicę na Zachodzie do zmiany polityki wobec Sowietów.

Aleksander Sołżenicyn nie pozostawiał nikogo obojętnym. Temperament polityczny wykazywał, już po powrocie do Rosji, w autorskim programie telewizyjnym. Niedługo trzeba było czekać na zdjęcie programu z anteny. Pisarza coraz częściej traktowano jako „gościa z innego świata”, wskazując na archaiczność jego poglądów, zaciekłą antyzachodniość, odrzucanie doświadczeń demokracji. Niewątpliwie Sołżenicyn był panslawistą i słowianofilem, a także nacjonalistą rosyjskim czy wręcz wielkorosyjskim. Ale jego nacjonalizm był jak najdalszy narodowemu bolszewizmowi.

 

 

Pisarz, historyk i rosyjski dysydent, zmarł wczoraj w Moskwie. Od miesięcy chorował i nie pokazywał się publicznie. Urodzony w 1918 r. w Kisłowodsku, dzieciństwo i młodość spędził w Rostowie. Studiował matematykę. Dzięki niej przetrwał potem osiem lat w łagrach. Gdy był na wygnaniu, pozwolono mu uczyć matematyki i fizyki.Po śmierci Chruszczowa w 1971 r. jego dzieła trafiły na czarną listę. Gdy w 1970 r. otrzymał Nagrodę Nobla, sowieckie władze zakazały mu wyjazdu z kraju. Trzy lata później pozbawiły go obywatelstwa i skonfiskowały rękopis “Archipelagu Gułag”. W 1974 roku został wydalony do Niemiec Zachodnich. Razem z żoną i synami wyjechał do USA. W 1990 r. Michaił Gorbaczow przywrócił mu obywatelstwo. 27 maja 1994 r. wrócił do Rosji. Wystąpił przed rosyjską Dumą, osiedlił się w Moskwie. Mówił, że nie szanuje Borysa Jelcyna, ale podziwia Władimira Putina. W 2007 r. Kreml przyznał mu nagrodę państwową za “wybitne zasługi” i “niezmienność poglądów”. Putin osobiście odwiedził Sołżenicyna.

W 2006 r. oskarżył NATO, że rozszerzając się na Wschód, chce osaczyć Rosję i pozbawić ją suwerenności.

dz

 

 

 

Richard Pipes

badacz historii Rosji, emerytowany profesor Uniwersytetu Harvarda

Zawsze miałem mieszane uczucia co do Sołżenicyna. Z jednej strony, był bardzo odważnym przeciwnikiem i demaskatorem komunizmu w czasach, gdy pociągało to za sobą surowe kary. Za swoją działalność na tym polu zapłacił wysoką cenę i to u niego podziwiałem.

Z drugiej strony, był nacjonalistą i miał urojone wyobrażenia o tym, czym była i czym powinna być Rosja. Miał bardzo błędną koncepcję w tym zakresie. Nie podobała mi się także jego wrogość wobec Zachodu.

Nie sądzę też, by jego powieści żyły długo. Są zbyt rozwlekłe i zbyt związane z reżimem sowieckim. Nie był wielkim pisarzem. Będzie pamiętany głównie za „Archipelag Gułag”.Po powrocie do Rosji nie odgrywał tam takiej roli, jaką spodziewał się odgrywać.

Mówił językiem, którego większość Rosjan już nie rozumiała. Jego program telewizyjny został zdjęty z anteny, a książki nie były szeroko czytane. Cieszył się w Rosji prestiżem, ale nie darzono go ciepłymi uczuciami. Nie był kochanym autorem. Będąc w Rosji wiele razy, nigdy nie słyszałem, by ludzie mówili o nim z afektem.

pap

Tekst pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"

W roku wydalenia ustanowił swoisty dekalog dla człowieka żyjącego pod totalitarną władzą. Tekstowi temu nadał wymowny tytuł „Żyj bez kłamstwa!”. Czytaliśmy w nim: „Gdy przemoc wdziera się w spokojne życie ludzkie – ma oblicze płonące pewnością siebie, wznosi też taki sam sztandar i woła: »Jam jest Przemoc! Rozejdźcie się, rozstąpcie, bo was stratuję!«. Lecz przemoc szybko się starzeje, po kilku latach traci pewność siebie, toteż aby się utrzymać, zachować czerstwość przynajmniej z wyglądu, sprzymierza się z Kłamstwem”.

Pozostało 91% artykułu
Literatura
"To dla Pani ta cisza" Mario Vargasa Llosy. "Myślę, że powieść jest już skończona"
Literatura
Zbigniew Herbert - poeta-podróżnik na immersyjnej urodzinowej wystawie
Literatura
Nagroda Conrada dla Marii Halber
Literatura
Książka napisana bez oka. Salman Rushdie po zamachu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Literatura
Leszek Szaruga nie żyje. Walczył o godność