Rage Against the Machine mogliby nagrać tylko pierwszą płytę, a i tak przeszliby do legendy. Świat ledwo oswoił się z zespołami grunge – Nirvaną, Pearl Jam, Soundgarden, gdy w 1992 r. ukazała się debiutancka płyta Rage. Była jak piorun z jasnego nieba.
O ile liderzy grunge nawiązywali do klasyków hard rocka lub punku, o tyle RATM zaproponował świeżą wybuchową mieszankę. Zack de la Rocha rapował jak obrazoburczy kaznodzieja, Tom Morello grał na gitarze ciężkie riffy, osiągał efekt skreczowania płytą, oszczędnie dozując solówki. Sekcja rytmiczna Brada Wilka (perkusja) i Tima Commerforda (bas) tworzyła piekielny koktajl funku, hard rocka i hard core. Płytę nagrali bez sampli i komputerów. To był analogowy ewenement.