Jesienna aura skłania ku oddawaniu się kulinarnym przyjemnościom. Miło, jeśli przy tej okazji można przywołać wakacyjne wspomnienia. Dzisiejszą winną pogadankę dedykuję więc wszystkim, których letnie ścieżki zawiodły do Włoch, a w szczególności nad niezwykłe jezioro Garda i do urokliwej Werony.
Wenecja Euganejska, czyli po włosku Veneto to jeden z najważniejszych regionów winnych Italii. Jej częścią, przez niektórych uważaną za najlepszą, jest Valpolicella. Dolina wielu piwnic, tak przyjęło się powszechnie tłumaczyć pochodzenie nazwy tego miejsca. Nie ma w tym nic dziwnego, zawdzięcza to swoim rozmiarom – rozciąga się na wschód od Gardy aż po wzgórza nieopodal Werony – oraz zróżnicowanemu terroir, Valpolicella ma naprawdę wiele do zaoferowania winnym entuzjastom. Spójrzmy więc pokrótce, jakie wina się tu produkuje.
Rozgłos Valpolicelli przyniosło niewątpliwie amarone i jego, nazwijmy to, słodka, deserowa wersja czyli recioto. Jednak nie wolno lekceważyć podstawowych miejscowych trunków – valpolicelli w wersji classico i superiore. Bez nich nie byłoby z kolei ripasso della Valpolicella. Ripasso powstaje bowiem w procesie powtórnej fermentacji „zwykłej" valpolicelli ze skórkami winogron pozostałych po produkcji amarone. Które to owoce są przecież, jak pamiętamy, przez kilka miesięcy mozolnie suszone i przez to niebywale nasycone skoncentrowanymi smakami i aromatami. Kto nie pił ripasso – niech spróbuje, przepada za nim wielu winnych amatorów na całym świecie.
A ja mam przed sobą kieliszek wspomnianej klasyki w najczystszym wydaniu. Farina Valpolicella DOC. Ktoś mógłby się skrzywić, że za zwyczajne, że zbyt proste. Ale w końcu Joe Bastianich, amerykański gwiazdor restaurator i winiarz włoskiego pochodzenia, stwierdził: „z butelki wina za 15 dolarów można mieć taką samą frajdę jak z wina za 100 dolarów". Pobrzmiewa mi oczywiście w jego słowach słynna włoska sprezzatura, czyli przemyślana nonszalancja i swobodnie lekceważący stosunek do konwenansów. Jednak w kraju miliona winogrodników poprzeczka podniesiona jest wysoko nawet w stosunku do wina „codziennego". Wysokie są również moje oczekiwania.
Non e mai facile descrivere i vini che produciamo, e un po' come raccontare dei nostri figli – „nie jest łatwo mówić o winach, jakie produkujemy, to trochę, jak opowiadać o własnych dzieciach" – przedstawia nam swój dylemat producent. A dzieci, jak pewnie mieliście okazję się przekonać, są we Włoszech prawdziwym skarbem. Claudio, Elena i Alessandro Farina, którzy obecnie zawiadują rodzinna firmą, wiele mówią o pasji, poświęceniu i miłości do wina. Pora więc ocenić efekty ich pracy.