Wojtek niedźwiedź, który poszedł na wojnę:dokument

Miał swój numer służbowy, książeczkę wojskową, a nawet otrzymywał żołd na papierosy, które uwielbiał zjadać. Jego historię opowiada film dokumentalny Archibalda Browna

Publikacja: 17.11.2011 11:41

Wojtek niedźwiedź, który poszedł na wojnę:dokument

Foto: PAT

Wojtek, niedźwiedź brunatny, przemierzył szlak bojowy z armią Andersa, został nawet mianowany kapralem. Ale zanim do tego doszło, wiosną 1942 roku w czasie wędrówki przez góry w Persji osieroconym misiem zaopiekowała się Irena Bokowicz, wtedy nastolatka.

– Odczuwał wszystko prawie jak człowiek – wspomina. – Zdecydowano, by dać go w prezencie generałowi. Ten zaś zarządził, by przenieść niedźwiadka do koszar oficerskich. W ten sposób wstąpił do pułku i rozpoczął karierę wojskową.

Po wielu perypetiach stał się maskotką 22. kompanii zaopatrywania artylerii 2. korpusu. – Zachowywał się jak prawdziwy turysta, z zainteresowaniem obserwujący otoczenie wszędzie tam, gdzie akurat się udał – wspomina jeden z dawnych żołnierzy.

Nazywali go chodzącą nadzieją. Lubił psocić – zdarzało mu się kraść wodę i psuć krany. Był przedsiębiorczy, potrafił się zjawić przed podawanym śniadaniem i ukradkiem zjeść przygotowane dla wielu osób jajka. Cieszył się względami kwatermistrzów – dostawał przydział dwóch żołnierskich porcji. Lubił siadywać w szoferce samochodu. Najbardziej posłuszny był kobietom, ale tylko tym w żołnierskich mundurach. Ludzie nauczyli go palić i pić piwo, które zręcznie otwierał pazurem, dziurawiąc puszkę. Nawet kiedyś stanął do raportu za nadużywanie alkoholu.

Był pod Monte Cassino – pomagał przenosić skrzynie z amunicją. Towarzyszył żołnierzom w czasie wart, także nocnych.

– Był wspaniałym strażnikiem – wspomina jeden z byłych żołnierzy. – Mogłeś go zostawić w szoferce i wiedziałeś, że wóz jest bezpieczny i nikt nic nie ukradnie.

Wojtek znany z niewybrednych koszarowych manier był jednak niezwykle łagodny. Uwielbiał mocować się dla zabawy z kompanami. Stawał samotnie przeciwko czterem mężczyznom, ale chował przy tym pazury. Bardzo się cieszył, kiedy zadawał im ciosy na niby. Nigdy żadnego nie zranił. Fragmenty tych walk utrwalone na archiwalnych filmach robią niezwykłe wrażenie.

Gdy wojna się skończyła, rozeszły się żołnierskie drogi. Wojtek nie tylko nie wrócił do Polski, ale i stracił wolność. Trafił do zoo w Edynburgu i ożywiał się tylko, gdy słyszał ludzi mówiących po polsku. Zmarł w 1963 roku, w wieku 21 lat.

Wojtek, niedźwiedź, który poszedł na wojnę | 22.50 | TVP 2 | WTOREK

Wojtek, niedźwiedź brunatny, przemierzył szlak bojowy z armią Andersa, został nawet mianowany kapralem. Ale zanim do tego doszło, wiosną 1942 roku w czasie wędrówki przez góry w Persji osieroconym misiem zaopiekowała się Irena Bokowicz, wtedy nastolatka.

– Odczuwał wszystko prawie jak człowiek – wspomina. – Zdecydowano, by dać go w prezencie generałowi. Ten zaś zarządził, by przenieść niedźwiadka do koszar oficerskich. W ten sposób wstąpił do pułku i rozpoczął karierę wojskową.

Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze
Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Noblistka z Korei śni o podróży do Zakopanego
Kultura
Wystawa o hołdzie pruskim na zamku w Malborku. Co warto na niej zobaczyć?
Kultura
Koji Kamoji w Japonii
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Zaczęło się od „Thorgala”. Twórczość Marcina Mortki