Mimo wszystko mam poczucie spełnienia, bo był czas, w którym nie wychodziłam ze studia TV. Kończyłam próbę i spieszyłam się na następne nagranie.
A czy kiedy grała pani w 1976 r. w pierwszym „Ożenku" Ewy Bonackiej z Michnikowskim, Wołłejką, Kobuszewskim, Pokorą, Turkiem i Brusikiewiczem – miała pani świadomość, że powstaje superprodukcja?
Chyba nie. Ewa Bonacka po prostu zaufała aktorom, którzy znakomicie czuli formę i styl komedii Gogola.
W „Rewizorze" Gruzy wystąpiła pani u boku Tadeusza Łomnickiego.
Myślę, że to było brawurowe przedstawienie. Pierwszy raz spotkałam się z Łomnickim w telewizyjnym „Poskromieniu złośnicy" Hübnera. Weszłam na plan spięta, on łaskawie na mnie spojrzał, wyciągnął rękę, powiedział „Mów mi Tadek" i patrzył, jak zareaguję. Oblałam się zimnym potem i parę lat musiało minąć, zanim odważyłam się do Łomnickiego powiedzieć po imieniu. Był wtedy bogiem, miał najlepszy okres. Potem wiele razy występowaliśmy razem, m.in. w „Zemście" w Teatrze Polskim. Kiedy schodziłam w kulisy, grał swoją scenę. Mogąc podziwiać wielkiego aktora na żywo, nie szłam do garderoby, tylko przyglądałam mu się z boku. Widział to, sprawiało mu to przyjemność, więc grał dla widowni i dla mnie. Pewnego wieczoru poproszono mnie do telefonu i zabrakło mnie w kulisach. Tadeusz pół żartem, pół serio zrobił mi awanturę. Chyba nie podobało mu się, że już nie jest podziwiany...
W słynnym „Trądzie w Pałacu Sprawiedliwości" partnerowała pani Gustawowi Holoubkowi.