Można niczym nowojorscy hipsterzy zanurzyć się w nasiona chia czy zagryzać nostalgię chipsami z jarmużu. Można nowobogacko przeciągać się nad basenem luksusowego bungalowu na Bali. Ba, można nawet polecieć na Zanzibar i na własne oczy zobaczyć piękną minirestauracyjkę położoną na wystającej z oceanu skale tuż przy plaży.
Tak, to miejsce naprawdę istnieje. Dla chętnych podróżników lub nieustraszonych masochistów oglądających wyśnione miejsca zza biurek z deadline'ami przygotowano stronę internetową www.therockrestaurantzanzibar.com. Choć od czasu mojej ostatniej wizyty miejsce tajemniczo przeszło z rąk czarującego rybaka pod skrzydła okolicznych kapitalistów, nadal ujmuje pięknem, mimo że niepokojąco trąci restauracyjną standaryzacją. Dania z karty, szampany, fanty i espresso znanej marki. A jeszcze kilka lat temu wystarczyło zdjąć ubrania i z tobołkiem nad głową przepłynąć kilkadziesiąt metrów, by stanąć na schodach do raju. Na skale poza zadaszeniem z dwoma stołami i miejscem do gotowania (z pojęciem „kuchnia" nie należy tu szarżować) była plaża.