Wywiad z archiwum tygodnika "Uważam Rze"
W Gdańsku powstał pomnik przedstawiający Jana Pawła II spacerującego i rozmawiającego z Ronaldem Reaganem podczas ich spotkania w Miami w 1987 r. Czy relacje łączące obu przywódców były rzeczywiście na tyle mocne i ważne, że zasługują na takie upamiętnienie?
Jedna z postaci z pomnika to największy spośród Polaków, a druga to wielki przyjaciel Polski. Ich relacja była bardzo ważna dla losów świata, więc taki gest jest oczywiście jak najbardziej na miejscu.
Jan Paweł II został papieżem w połowie kadencji Jimmy'ego Cartera – w 1978 r. – ale historia raczej nie zapamiętała ich jako wielkich sojuszników. W 1980 r. wybory prezydenckie wygrywa Reagan i wtedy dochodzi do przełomu. Dlaczego?
Już za prezydentury Jimmy'ego Cartera doszło do zmiany w relacjach Waszyngtonu z Watykanem, co było głównie spowodowane wpływami Zbigniewa Brzezińskiego. Amerykańska polityka wobec Polski i ZSRR stała się bardziej zaangażowana niż wcześniej. Gdy jednak po pokonaniu Cartera do Białego Domu wprowadził się Ronald Regan, wraz z nim pojawiło się też przeświadczenie o konieczności położenia kresu komunizmowi. W osiągnięciu tego celu szczególnie ważne miało się okazać wspieranie ruchów wolnościowych w Polsce. Reagan używał przy tym subtelnych metod, jak choćby zachęcanie liderów związków zawodowych w USA do zacieśnienia związków z „Solidarnością". Nowy prezydent zatrzymał Brzezińskiego w Białym Domu i zajął się zmienianiem polityki USA i NATO wobec bloku wschodniego. Od samego początku prezydentury Reagana widać, że uważał on Polskę za najsłabszą część sowieckiego imperium, gdzie można było najwięcej zyskać poprzez wspieranie opozycji. Oczywiście współpraca z papieżem była istotnym elementem tej strategii.