„Dlaczego nigdy nikomu nie powiem, na kogo głosuję? Dlatego, że chcę, żeby ci, którzy głosują odwrotnie, mogli spokojnie uczestniczyć w odprawianej przeze mnie Eucharystii", powiedział w jednym z wywiadów dotychczasowy krakowski biskup pomocniczy. I będzie to jedyny „polityczny" cytat abp. Grzegorza Rysia w tym tekście. Bo to nie stosunek do polityki, nie kategorie prawicy, lewicy ani też sztuczne koncepty „Kościoła otwartego" z jednej i „Kościoła zamkniętego" z drugiej strony wyznaczają sposób myślenia, działania i nauczania nowego metropolity łódzkiego.
W czasie gdy niektórzy „facebookowi" i „twitterowi" duchowni, ale bywa że również udzielający wywiadów w tradycyjnych mediach, bez zażenowania prześcigają się w ujawnianiu – pół biedy, jeśli tylko poglądów (duchowny też obywatel) czy nawet sympatii – wyraźnych antypatii politycznych, abp Ryś konsekwentnie robi swoje: głosi Słowo Boże. Owszem, nie brak w tym odniesienia do tego, czym żyjemy także w wymiarze społecznym i politycznym, ale jest to zawsze jakieś zupełnie nowe światło rzucone na problemy, które my zazwyczaj rozstrzygamy w zero-jedynkowych, czarno-białych kategoriach.
Wypełnione po brzegi kościoły, aule uniwersyteckie i duże sale w czasie prowadzonych przez abp. Rysia rekolekcji, rozchodzące się jak świeże bułeczki książki i przede wszystkim ogromny popyt na jego nauczanie we wspólnotach kościelnych o bardzo różnych wrażliwościach, tradycjach i charyzmatach – to wszystko nie wzięło się znikąd.
Głód Słowa i zmęczenie paplaniną są w narodzie ogromne.
Biskup wymodlony
Czwartkowy wieczór, łódzka katedra, tydzień przed ingresem. Księża z całej archidiecezji przyjechali na zaproszenie nowego arcybiskupa (wysłał im listy), by razem z nim uczestniczyć w trzydniowych rekolekcjach. Mają przygotować ich wspólnie – biskupa i jego prezbiterium – do nowego rozdziału w życiu lokalnego Kościoła. Przy czym słowo „wspólnie" jest tutaj kluczowe.