Wydawałoby się, że nic nowego na temat Chopina już się nie może pojawić. Że postać kompozytora i pianisty, jego życie, twórczość zostały już w pełni opisane i prześwietlone. Nic bardziej mylnego - kilka lat temu opublikowane zostały materiały, które rzuciły nowe światło na tę postać. Wszystko za sprawą Uty Goebl-Streicher, praprawnuczki Friederike, która znalazła w jednej z wiedeńskich bibliotek ponad 230 nieskatalogowanych, obszernych listów praprababki. Przystąpiła do ich uporządkowania, dokonała wyboru i opracowała tę cenną korespondencję.

Friederike Müller była jedną z ulubionych uczennic Fryderyka, niezwykle wrażliwą, utalentowaną i pracowitą. Pochodziła z Wiednia, studiowała u Chopina w latach 1839-1841 oraz zimą, na przełomie 1844 i 1845 roku. Była późniejszą żoną fabrykanta fortepianów Johanna Baptista Streichera. Pisała regularnie do swoich ciotek w Wiedniu, zdając relacje z pobytu w Paryżu. Mnóstwo miejsca poświęcała Chopinowi, opisując przebieg lekcji, przekazując jego wskazówki, nakreślając sposób pracy. To prawdziwy podręcznik chopinowskiej dydaktyki, którego sam kompozytor nie zdążył napisać. Niezwykle cenne dokumenty ukazują paryskie życie Fryderyka, jego podejście do muzyki, wykonawstwa i nauczania. Wiele ciekawych wątków wyłania się z tej korespondencji.

Chopin zyskał w stolicy Francji niezwykłą popularność. Sukces nie przyszedł jednak od razu. Gdy przyjechał do Paryża, miał zaledwie 20 lat. Zaczynał od zera, dysponował niedużymi oszczędnościami i kilkoma listami polecającymi. Sytuacja zmieniła się, gdy ówcześni poznali się na talencie Fryderyka. Przekonał do siebie tutejsze elity, udowadniając, ile jest wart. W ślad za rosnącym uznaniem i zaproszeniami do najważniejszych salonów stolicy pojawiły się długie kolejki chętnych do nauki u mistrza. Nie było łatwo znaleźć się w gronie jego uczniów. Ci, którzy trafili pod jego skrzydła, musieli liczyć się ze sporymi kosztami.

Czytaj więcej

Prawdziwe i zmyślone miłości Chopina

Friederike się udało. Chopin bardzo lubił i cenił tę pianistkę. Uczennica miała wielki talent i determinację. Ciężko pracowała, grała nawet po 9 godzin dziennie, zdarzało się, że zdzierała palce do krwi. Brała sobie do serca uwagi nauczyciela. Wynajęła mieszkanie niedaleko Chopina, by być na każde jego wezwanie. Zdarzało mu się bowiem czasem w ostatniej chwili odwoływać lekcje, a kiedy indziej proponować niezapowiedziane zajęcia. Praca uczennicy przynosiła świetne efekty. Chopin wielokrotnie podkreślał, że pianistka rozumie jego przekaz, styl, wrażliwość. Miał świadomość, że bierze sobie do serca jego uwagi i ciężko pracuje. Ona sama była oczarowana swoim mistrzem, jego grą, muzyczną wyobraźnią, sposobem, w jaki nauczał.

Tajniki chopinowskiej pedagogiki

Z listów Friederike wyciągnąć można wiele wniosków. Potwierdzają one, że Chopin bardzo cenił Jana Sebastiana Bacha, uważał też, że do nauki doskonale nadają się utwory Muzio Clementiego. Friederike grała z nim również m.in. kompozycje Ferenca Liszta, Carla Marii von Webera, Johna Fielda czy Johanna Hillera. Fryderyk uczył ją jednak przede wszystkim interpretacji swoich dzieł. Na konkretnych przykładach pokazywał, jak należy prowadzić rękę, jak grać bas, jak tkać z dźwięków melodię.

Zależało mu na tym, by pianista zachowywał się przy instrumencie naturalnie, by nie był spięty. Nie lubił, gdy muzycy angażowali podczas gry całe swoje ciało. Powstrzymywał przed nienaturalnymi ruchami, zwracał uwagę, by rozluźnić ramiona, dłonie, nawet twarz. Upominał Frederike, by nie zagryzała warg, by unikała grymasów. Uczył wykorzystać naturalny ciężar ręki, zakazywał podnosić zbyt wysoko przeguby i palce. Tylko wtedy możliwa była śpiewna i czysta gra szybkich przebiegów. „Niech pani się nie pochyla, proszę trzymać się prosto, proszę zostawić usta w spokoju, gra pani ręka, nie pani fizjonomia albo ciało” – cytowała słowa nauczyciela w korespondencji.

Kochał śpiew, miał wielką słabość do opery - mimo że nie skomponował ani jednej własnej. Podkreślał, że instrument musi śpiewać, melodie muszą płynąć, zupełnie jak te niesione ludzkim głosem. „(…) on traktuje każdy dźwięk fortepianu, jakby był wydawany przez gardło, rękę jak płuca, jego palce więc śpiewają, a nie grają” - pisała. „Ma w głowie każdy dźwięk i dokładnie taki musi wydobyć instrument, bez względu na koszty” – podkreślała. „Nie może sobie Ciocia wyobrazić, jak bardzo uważnie Chopin słucha mojej gry, w miejscach śpiewnych (a są one najtrudniejsze) spuszcza głowę prawie do klawiatury, zamyka oczy i nasłuchuje, jak powstaje i wybrzmiewa każdy dźwięk. Wtedy, po jego nagłym wyprostowaniu się, można się domyślić, że jakiś niuans wydał się mu zbyt jaskrawy albo zbyt matowy, mordent za ostry, nuta początkowa zbyt pozbawiona wyrazu albo zbyt dominująca” - relacjonowała.

- Chopin nie zostawia wątpliwości co do głównych założeń swojej estetyki pianistycznej. To giętkość i śpiew. Śpiew był dla Chopina alfą i omegą muzyki. 

To przewija się w tych listach, podejście do pianistyki jako odmiany śpiewu - mówił podczas konferencji poświęconej publikacji Uty Goebl-Streicher w październiku 2023 roku profesor Zbigniew Skowron, redaktor wydania książki, „Friederike Müller: listy z Paryża 1839-1845. Nauczanie i środowisko Chopina w świetle korespondencji jego ulubionej uczennicy”.

Trudy edukacji

Chopin, choć dobrze wychowany i z arystokratycznymi manierami, potrafił być oschły i stanowczy, zwłaszcza gdy był cierpiący, a zdarzenia szły w niepożądanym kierunku. Opowiadał pewnego dnia Friederike, że tak zdenerwowała go lekcja z jednym z uczniów, że musiał wyjść z domu, by się uspokoić. Drażniła go też pewna młoda dama, która nie robiła należytych postępów oraz jej towarzyszka, która potrafiła zrobić mu uwagę w związku z nagłym odwołaniem lekcji. Na domiar złego panie przychodziły dużo przed czasem, jeszcze w trakcie lekcji z Friederike, co potęgowało niechęć nauczyciela. Po pewnym czasie odmówił im dalszej współpracy.

Wyzwaniem bywały w tym czasie sprawy zupełnie przyziemne. W zimowe paryskie dni problemem było zapewnienie odpowiedniej temperatury, zwłaszcza w niektórych domach. Dotyczyło to również mieszkania Chopina. Nawet gdy trzaskał ogień w kominku, w tym samym pomieszczeniu kilka metrów dalej para leciała z ust. Fryderyk często stawał blisko ognia, ogrzewając swoje wątłe, nadszarpnięte chorobą ciało. Ale i dla uczniów było to niemałe wyzwanie. Frederike pisała w jednym z listów, że nie potrafi ogrzać dłoni, mimo że Chopin „każe tak strasznie grzać”, że nie chciałaby płacić za jego opał. Klawisze instrumentu były zimne, przysuwała więc fortepian bliżej kominka, owijając się w chusty niczym mumia. Radziła sobie w różny sposób. Próbowała moczyć pace w gorącej wodzie. To było przyjemne, ale na dłuższą metę nie zdawało egzaminu – ręce były czerwone, a do tego zaczynały ją szczypać. Nacierała też dłonie wódką. To przynosiło lepszy efekt. W pewnym momencie jedna z ciotek doradziła jej, by ściskała w dłoniach nagrzane kamienie.

Czytaj więcej

Co wyczytali eksperci z listów Chopina?

Chopin nigdy nie spędzał nad klawiaturą długich godzin, mimo to grał w sposób niezwykły. Zadziwiało to Friederike. „Zupełnie nie pojmuję, jak Chopin potrafi tak to wszystko grać, skoro teraz, jak sądzę, w ogóle nie ćwiczy. Nie wiem też, kiedy miałby mieć na to czas. Bardzo dużo komponuje, jest zajęty do granic możliwości i wiele razy mi już mówił, że nie chce jeszcze intensywnie ćwiczyć, gdyż jego zdrowie jest zbyt osłabione. A jednak gra wszystko, ale to dosłownie wszystko, i gra z taką doskonałością, brawurą i wdziękiem, jak gdyby dzień i noc nie robił niczego innego, tylko ćwiczył ten jeden utwór” – pisała w listach. Kiedy indziej zauważała: „(…) kiedy ćwiczy kwadrans, to tak, jakby zwykli śmiertelnicy ćwiczyli przez miesiąc. Dlatego też uważa, że wszyscy mają tak samo”. Ten jego niesłychany talent w zestawieniu z rzeczywistością prowadził czasem do zabawnych sytuacji. Na przykład wtedy, gdy z lekcji na lekcję zadawał uczennicy potężny materiał do opanowania, zaznaczając przy tym, by się nie przemęczała, by nie pracowała zbyt dużo, by znajdowała czas na odprężenie - spacery, teatr, koncerty i lekturę. Tymczasem poczciwa Friederike grała bez opamiętania, by zadowolić swojego mentora, przerywając pracę tylko wtedy, gdy udawała się z wizytą czy na koncert.

Friederike nie zrobiła znaczącej kariery jako pianistka. Złożyło się na to kilka przyczyn, przede wszystkim wiek - zadebiutowała w Wiedniu jako 25-latka, czyli zdecydowanie za późno jak na tamte czasy. Nie miała też impresaria, który zadbałby o jej koncerty. Przeszkadzała jej trema i nadmierna wrażliwość na krytykę czy intrygi środowiska muzycznego. Jednak listy, które po sobie zostawiła, są z dzisiejszej perspektywy cenniejsze niż największa kariera pianistyczna. To niezwykły pomnik postawiony Chopinowi. Dzięki nim i my możemy dziś zbliżyć się do geniuszu kompozytora, poznać metody jego pracy, sposób odczuwania muzyki, wyobrazić sobie jego grę. To pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika talentu wielkiego Fryderyka.