W październiku 2025 r. odbędzie się XIX Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Prof. Jerzy Żurawlew zainicjował to wydarzenie 100 lat temu, by nie zaginęła pamięć o kompozytorze, a także by szukać właściwej ścieżki interpretacyjnej jego utworów. Dziś możemy mówić o nieprawdopodobnym wręcz sukcesie samej inicjatywy i jej organizatorów. Z czego to wynika?
Sam dość często zastanawiam się nad popularnością konkursu w różnych zakątkach globu. Także wśród osób, które na co dzień nie słuchają muzyki klasycznej albo robią to bardzo rzadko. Zdaje się, że – szukając źródła sukcesu – nie doceniamy samego Chopina i wyjątkowości jego muzyki. Jego kompozycje są niezwykle uniwersalne, posługuje się językiem zrozumiałym na całym świecie. Jego muzyka nie wymaga właściwie żadnego przygotowania, by nas zachwycić. To jest przykład niezwykłej ekspresji, która sprawia, że nawet osoby nieznające muzyki europejskiej, pochodzące z zupełnie innych kultur, chłoną ją w sposób naturalny.
Jest dosłownie kilku kompozytorów, którzy oddziałują w podobny sposób, między innymi Jan Sebastian Bach z jego motoryczną, czasem wręcz transową muzyką, z charakterystycznym pulsem, który bywa kojarzony z pulsem życia. Muzyka Chopina jest nieco inna – bardzo liryczna, nawiązująca do śpiewu, organiczna i jednocześnie silnie angażująca emocjonalnie, przekazująca bardzo dużo treści, wręcz epickich, choć bez użycia słów. Sądzę, że wspaniała materia jest jednym z głównych czynników sukcesu tego wydarzenia.
Sprawdził się też pomysł, by promować muzykę poprzez ideę konkursu, która – jak słusznie ocenił prof. Jerzy Żurawlew – zainteresuje wydarzeniem zarówno wykonawców, jak i odbiorców.
Tak, była to idea jak na ówczesne czasy bardzo oryginalna. Konkursów muzycznych wtedy praktycznie nie było, zwłaszcza monograficznych, poświęconych jednemu kompozytorowi. Choć idea współzawodnictwa w sztuce jest tak stara jak kultura europejska. Wystarczy wspomnieć mit o pojedynku Apolla z Marsjaszem, który jest niczym innym jak starożytną opowieścią o jednym z pierwszych konkursów muzycznych (śmiech). W historii miały miejsce pojedynki muzyków na scenach, dworach. Nazywano je turniejami, w nawiązaniu do turniejów rycerskich. Prof. Jerzy Żurawlew do tej idei współzawodnictwa się odwołał, choć on sam zwracał uwagę na analogię do sportu, zatem jeszcze innego idiomu kulturowego. Ten rodzaj czystej i zdrowej konkurencji w połączeniu z etosem piękna bardzo do siebie pasują. Wpisały się też idealnie w oczekiwania publiczności i wykonawców.
Mówi pan o popularności Fryderyka Chopina i o tym, że jest on tak dobrze odbierany. Ale przecież myśl o konkursie zrodziła się w momencie, gdy chęć wykonywania utworów Chopina zanikała. Gdy jego kompozycje stawały się coraz mniej popularne, rzadziej wykonywane na scenach, odrzucane w procesie edukacji.
To prawda, był moment, gdy muzyka Chopina straciła na popularności, poza tym nie wszystkie utwory były równie chętnie i równie często prezentowane. Chopin był kojarzony głównie z muzyką salonową, nieco sentymentalną. Tymczasem jego późna twórczość często pozostawała nieznana, a wręcz odrzucana. Dziś uznawany za arcydzieło Polonez-Fantazja op. 61 jeszcze na początku XX wieku przez teoretyków bywał określany jako chorobliwy i pozbawiony formy. Pisano, że to wprawdzie genialne dzieło, ale nie do końca jest muzyką. Zatem należało zadbać również o to, by cała twórczość kompozytora została dobrze poznana, co dotyczyło także nut: powstaniu konkursu towarzyszyła idea nowego wydania opartego na oryginalnych źródłach pisanych ręką Chopina i pierwszych wydaniach, znana dziś jako Wydanie Paderewskiego.
W pierwszym konkursie udział wzięło 27 pianistów, do ostatniego napłynęło natomiast ponad 640 zgłoszeń.
To prawda, aczkolwiek zwracam często uwagę, że już do drugiego konkursu zgłosiło się ponad 200 osób, co jest dowodem, że inicjatywa od początku cieszyła się dużym zainteresowaniem pianistów w wielu krajach. Wieść o Konkursie Chopinowskim rozeszła się po muzycznym świecie lotem błyskawicy.
Fryderyk Chopin był nietuzinkowym artystą. Ci, którzy mieli szczęście słuchać go na żywo, wspominali, że fortepian pod jego palcami śpiewał. Takiego rodzaju gry wymagał też od swoich uczniów. Potwierdzają to zachowane listy oraz wspomnienia pianistów, którzy szlifowali swoje umiejętności u boku Chopina.
Uwielbiał ludzki głos, operę. Jego pierwszą miłością była śpiewaczka Konstancja Gładkowska. W otoczeniu Fryderyka było wielu kompozytorów oper i kantat, z niektórymi przyjaźnił się do końca życia. Był koneserem śpiewu, zwłaszcza damskiego, w jego listach znajdujemy dużo uwag dotyczących charakteru głosów, typów ekspresji, śpiewności, wrażliwości na melodię. Jeśli chodzi o grę na fortepianie, znane jest jego powiedzenie: śpiewaj, gdy grasz. Chciał, by jego utwory wykonywane były potoczyście, a przy tym bardzo naturalnie, by brzmiały trochę jak pieśni trubadurów czy wokalne ballady.
Wspomniana naturalność to kolejny aspekt, który wyróżniał Chopina.
Pierwsza połowa XIX wieku to czas dynamicznego rozwoju fortepianu. Wielu pianistów traktowało ten instrument czysto wirtuozowsko. W cenie były popisy biegłości. Powstawały szkoły, w których nacisk kładziono na sprawność techniczną, nawet konstruowano urządzenia, które miały wzmacniać palce, opracowywano specjalne ćwiczenia poprawiające sprawność techniczną pianistów. Tymczasem Chopin to wszystko odrzucał. Twierdził, że grając, trzeba być maksymalnie skoncentrowanym, że kluczowe jest połączenie umysłu z dźwiękiem, że należy wykorzystywać naturalne cechy swojego ciała, nawet takie jak nierówna siła poszczególnych palców.
Czytaj więcej
Był kwietniowy wieczór, 2014 roku. W kościele św. Krzyża późnym wieczorem zebrała się grupa osób,...
On sam był ponadprzeciętnie utalentowany, ale odnalazł też pewien rodzaj gry, dzięki któremu osiągał niezwykłe efekty, wcale dużo nie ćwicząc. Zwracali na to uwagę członkowie jego rodziny, w szczególności ojciec. A doszedł do absolutnego mistrzostwa – najwięksi muzycy tamtych czasów podziwiali jego grę, podkreślając jej oryginalność i poetyckość. Najlepiej czuł się podczas salonowych koncertów, budził powszechny zachwyt. Pojawiały się przy tym uwagi, że grał cicho, co tylko potwierdza, że nie stawiał na potęgę dźwięku, a na śpiewność, uczucie, lirykę. Dlatego wolał muzykowanie w kameralnym gronie niż występy na dużych scenach przed ogromną publicznością.
Dziś udaje się pianistom zachować równowagę między biegłością a głębią interpretacji? Zdaje się, że poprzeczka, jeśli chodzi o umiejętności techniczne, zawieszana jest coraz wyżej.
To prawda. Przełomem, jeśli chodzi o wykonawstwo, stała się możliwość rejestracji występów. Od kiedy możemy nagrywać muzykę, a następnie wielokrotnie odsłuchiwać nagrania, coraz większe znaczenie ma perfekcjonizm. Artur Rubinstein podkreślał, że przed epoką nagrań istotniejsze od stuprocentowej poprawności było wrażenie chwili. Muzyka ceniono, jeśli był w stanie porwać publiczność, wywołać silne emocje, jeśli był sugestywny. Wybaczano mu, gdy nie odegrał idealnie tekstu nut, ale zawładnął słuchaczami. Dziś oczekuje się utrwalonej jakości, perfekcjonizmu. Od pianistów wymaga się coraz większej doskonałości. Zmienił się też sposób „szkolenia” muzyków. W efekcie mamy dziś do czynienia z absolutnie fenomenalnymi wykonawcami, sprawnymi technicznie perfekcjonistami. Ale na ocenę uczestników konkursu składa się – poza przygotowaniem technicznym – przede wszystkim rozumienie muzyki, jej osobista interpretacja, ale jednocześnie wyczucie stylu, intencji kompozytora, a także pewne trudno uchwytne umiejętności, jak budowy formy muzycznej czy muzycznej narracji.
Czy konkurs jest otwarty na różne muzyczne osobowości, czy też poszukuje konkretnego rodzaju wykonawstwa?
Jeśli porównamy zwycięzców dwóch ostatnich konkursów, czyli Seong-Jin Cho z 2015 r. i Bruce’a Liu z 2021 r., to zauważymy dwie bardzo różne osobowości. Seong-Jin Cho jest pianistą o „konfucjańskim” podejściu, niezwykle intelektualnym, cyzelującym szczegóły, z pieczołowitością budującym olbrzymie formy na kształt architektonicznych konstrukcji. Sam pozostaje bardzo skromny, właściwie schowany za swoim dziełem. Tymczasem Bruce Liu jest typem estradowca, który wspaniale się czuje w świetle reflektorów. Wybiera przede wszystkim wczesne utwory Chopina utrzymane w stylu brillant – pełne blasku, wirtuozerii, radości. Są tak różni, a obaj zyskali uznanie oceniających. To dowodzi, że jurorzy są w stanie docenić zupełnie odmienne podejścia wykonawcze. To bardzo ważne, bo partytura jest tylko ścieżką, wytyczonym kierunkiem, natomiast docelowe dzieło musi już stworzyć na scenie artysta. Juror powinien umieć dostrzec wartość w nieco innym odczytaniu nut niż jego własne.
Prym w Konkursie Chopinowskim od lat wiodą Azjaci. To oni stanowią zdecydowaną większość dopuszczonych do eliminacji. Z czego to wynika? Wywodzą się przecież z zupełnie innej kultury.
To pytanie zadawane jest bardzo często. Zacznijmy od tego, że Azjaci dominują nie tylko w tym konkursie, ale też w wielu innych. Czynników, które się na to składają, jest wiele. Jednym z nich jest podejście do pracy. Pedagodzy wskazują, że w świecie zachodnim nowe pokolenia szukają balansu między pracą a odpoczynkiem, istnieje też silna potrzeba zaznaczania swojego indywidualizmu. To w przypadku dojrzałego artysty jest atutem, ale na wcześniejszym etapie, w procesie edukacji, może stanowić przeszkodę w osiągnięciu perfekcji. Azjatyccy pianiści przyzwyczajeni są do bardzo ciężkiej pracy. Poza tym w wielu krajach azjatyckich przykłada się bardzo dużą wagę do edukacji artystycznej od najmłodszych lat, gdyż sztuka to jeden z elementów wykształcenia, bez którego trudno zdobyć wysoką pozycję społeczną. W efekcie bardzo dużo młodych osób gra na instrumentach, co zwiększa prawdopodobieństwo odkrycia wyjątkowych talentów. Są też opinie wskazujące wręcz na pewne różnice antropologiczne. Mieszkańcy Azji mają nieco bardziej elastyczne stawy, bardzo dobry refleks, zdolność do koncentracji, co ma związek z wielorakimi kontekstami kulturowymi. A wszystkie te cechy ułatwiają grę na instrumentach muzycznych.
Czytaj więcej
Uczestnicy poprzedniego Konkursu Chopinowskiego grali przede wszystkim na instrumencie Steinwaya,...
Jak na tym tle wygląda polska pianistyka? Mamy swoją specyfikę, czy coś nas jeszcze wyróżnia?
Gdy słucha się przedwojennych nagrań polskich artystów, rysują się pewne cechy polskiej szkoły wykonawczej, które do dziś, niestety, praktycznie zanikły. Polegały one na specyficznej zmienności metrycznej. Zachowały się opisy gry Chopina, w których podkreślano, że słuchacze mieli poczucie balansowania na krawędzi grania „równo”. Nie można było stwierdzić, że tempo się zmienia, a jednocześnie cały czas muzyka prowadzona była w sposób bardzo swobodny. Chopin pytany, na czym ma polegać jego rubato, twierdził, że lewa ręka powinna grać równo z metronomem, a prawa – zupełnie swobodnie, wychodząc poza ten reżim. To trudne wykonawczo. Wymaga podziału uwagi, desynchronizacji. Dziś praktycznie nikt tak nie gra, a kiedyś była to cecha polskich pianistów.
XIX edycja Konkursu Chopinowskiego będzie pierwszą, kiedy przewodnictwo jury obejmie sędzia spoza Polski. Funkcję tę powierzono Garrickowi Ohlssonowi, amerykańskiemu pianiście, zwycięzcy Konkursu Chopinowskiego z 1970 r. Czy to jakiś symboliczny gest?
Tak. Chcieliśmy w ten sposób dodatkowo podkreślić światowy, międzynarodowy wymiar konkursu.
Ławę jurorów zasili Yulianna Avdeeva, zwyciężczyni konkursu z 2010 r. Wśród oceniających zabraknie zmarłego jesienią zeszłego roku wieloletniego jurora Janusza Olejniczaka. Trzon pozostaje jednak niezmiennie ten sam.
Rosnąca popularność konkursu pokazuje, że ten model budowania jury, który obowiązuje od 2010 r., z poważną przewagą czynnych artystów, często laureatów tego konkursu, bardzo się sprawdził. Zatem jeśli chodzi o samą filozofię budowy składu jury, nie ma rewolucji. Cieszę się, że dołącza Yulianna Avdeeva, reprezentantka młodszego pokolenia pianistów, niezwykle analitycznie podchodząca do muzyki, dobrze znająca rozmaite warianty muzyki Chopina zapisane jego ręką.
Nastąpiły natomiast zmiany w programie.
To prawda, wprowadzone zostały pewne modyfikacje w każdym z etapów. Chcieliśmy dać jurorom jak najwięcej możliwości oceny gry pianistów, by ułatwić im wybór muzyków, którzy zasługują na przejście dalej. Z kolei uczestnicy zyskali możliwość jak najszerszego zaprezentowania swoich umiejętności już od pierwszego przesłuchania. I tak na przykład w pierwszym etapie dodaliśmy do programu taniec – uczestnicy konkursu będą musieli zagrać walca, prezentując swoje rozumienie tego tańca. W dzisiejszych czasach nie wszystkim przychodzi to z łatwością, bo coraz rzadziej tańczymy. O ile jeszcze tradycja wykonywania poloneza podczas studniówek ułatwia rozumienie tempa, rytmu i specyficznego gestu tego tańca, o tyle lekkość, potoczystość, elegancję czy ruch walca naprawdę trudno wielu pianistom uchwycić. Zawęziliśmy też liczbę możliwych do wykonania etiud, ograniczając się do najtrudniejszych, najbardziej niewygodnych dla pianisty, co pozwoli wytypować najbardziej sprawnych techniczne artystów. Jest też duża zmiana w finale – oprócz jednego z dwóch koncertów fortepianowych Chopina włączyliśmy jeden z najpóźniejszych utworów Chopina, wspominanego już wcześniej Poloneza-Fantazję As-dur op. 61. Zależało nam na tym, by w tym najważniejszym dla uczestników momencie, w trakcie ostatniego wykonania, pianiści mogli pokazać nie tylko jak interpretują koncert z orkiestrą, ale też jak rozumieją ten najbardziej rewolucyjny, nowatorski typ twórczości chopinowskiej.
Czytaj więcej
Pierwszy Międzynarodowy Konkurs Chopinowski odbył się w styczniu 1927 r. Za dwa lata obchodzić bę...
Przygotowanie wydarzenia takiej skali to ogromny wysiłek wielu osób. Ile czasu zajmuje ten proces?
Praca nad kolejnymi konkursami zaczyna się czasem, zanim przeprowadzimy poprzedni. Już dziś przygotowujemy się do etapu kwalifikacji, który nastąpi przed kolejnym konkursem, w 2030 r., jesteśmy bowiem przekonani, że powinien on wyglądać inaczej niż obecnie. Chcemy zorganizować serię audycji na całym świecie, by pianiści – zamiast wysyłać nagrania – mogli pojawić się przed komisją i zagrać na żywo. Wydaje się, że liczba zgłoszeń do bieżącej edycji konkursu przekroczyła pewną masę krytyczną – mamy rosnącą liczbę nagrań utrzymanych na podobnym poziomie artystycznym, co wskazuje, że ta formuła powoli się wyczerpuje. Dlatego chcemy dać pianistom możliwość wykonania programu na żywo, zanim zostaną dopuszczeni do eliminacji w Warszawie. Przygotowanie konkursu to wieloletni proces, który obejmuje również analizy regulaminu czy określenie zasad współpracy poszczególnych instytucji. Narodowy Instytut Fryderyka Chopina spełnia rolę głównego organizatora i koordynatora, ale w przygotowanie konkursu angażuje się wiele podmiotów, począwszy od mediów poprzez uczelnie i sale koncertowe po organizatorów życia muzycznego.
Konkurs śledzi bardzo wielu słuchaczy. Przyjeżdżają, by słuchać wykonań na żywo, ale też oglądają transmisje telewizyjne, internetowe, słuchają zmagań pianistów za pośrednictwem radia.
Zgodnie z badaniami CBOS z 2015 r. 29 proc. dorosłych Polaków zadeklarowało, że śledzi Konkurs Chopinowski. To gigantyczna liczba, mamy do czynienia ze zjawiskiem bez precedensu, jeśli chodzi o kulturę wysoką. Według raportu Press Service wykonanego na zlecenie Instytutu Chopina w październiku 2015 r. publikacje o wydarzeniu wygenerowały dotarcie na rekordowym poziomie blisko 5 mld. W 2021 r. natomiast w Polsce i na świecie pojawiło się 65 tys. różnorodnych materiałów o konkursie i – co ważne – żaden z nich nie był negatywny. Gdy w 2015 r. pierwszą nagrodę otrzymał Seong-Jin Cho reprezentujący Koreę Południową, w ciągu 24 godzin od ogłoszenia wyników jego koncert obejrzało milion osób! Popularność wydarzenia nieustannie rośnie. W tym roku nawet lokale gastronomiczne zgłaszają się do nas z pytaniami, czy mogą emitować u siebie transmisje koncertów, analogicznie, jak to się dzieje w przypadku meczów piłkarskich.
I co odpowiada im na to Narodowy Instytut Fryderyka Chopina?
Zgadzamy się oczywiście. Popularyzacja muzyki klasycznej i szerzej – kultury wysokiej – jest naszą misją i często osobistą pasją, dlatego obserwowanie popularności konkursu jest najlepszą nagrodą za włożony wysiłek. Niezwykle cieszy nas każda forma popularyzacji wydarzenia, a jednocześnie robimy co w naszej mocy, by żadna forma uczestnictwa w przebiegu konkursu nie była pozbawiona możliwości słuchania muzyki (śmiech). Zatem m.in. zachęcamy właścicieli lokali do udostępnienia gościom słuchawek.