Oficer sił specjalnych Ukrainy: Rosja chce chaosu w Europie

To wojna, która wyznaczy kształt przyszłych konfliktów zbrojnych na dziesięciolecia. Wszystkie armie świata patrzą obecnie na nas – mówi „Rzeczpospolitej” Taras Berezowiec, major z pierwszej brygady sił specjalnych armii ukraińskiej.

Aktualizacja: 31.05.2024 06:15 Publikacja: 31.05.2024 04:30

Oficer sił specjalnych Ukrainy: Rosja chce chaosu w Europie

Foto: arch. prywatne

Trwa rosyjska ofensywa w obwodzie charkowskim. Istnieje ryzyko przedarcia się Rosjan przez ukraińską linię obrony na północy kraju?

Początkowo, atakując z północy, Rosjanie chcieli zmusić do przerzucenia tam sił z innych odcinków frontu. Priorytetem dla Putina jest zajęcie całego obwodu donieckiego. Chcą wkroczyć do miejscowości Czasiw Jar, to najwyższy strategiczny punkt w regionie. Później chcą pójść na Słowiańsk i Izium. Dlatego widzieliśmy, że ofensywa w obwodzie charkowskim jest tylko próbą odwrócenia uwagi. Bo rozpoczynając operację ofensywną, trzeba mieć trzy- albo nawet pięciokrotną przewagę nad przeciwnikiem, jeżeli chodzi o sprzęt i ludzi. Czegoś takiego po stronie rosyjskiej nie było.

Rzucili piechotę, przeważnie zmobilizowanych i kiepsko przeszkolonych żołnierzy. Mieli jedynie lekką broń do prowadzenia działań szturmowych. To nie były grupy przygotowane typu rosyjskich sił powietrzno-desantowych. Kluczowy dla nich tu był nie atak na Wołczańsk, lecz na Łypci, bo stamtąd prowadzi najkrótsza droga do Charkowa. Chcą rozmieścić swoje siły na odległości 25 km od miasta, by było w zasięgu ich artylerii krótkiego zasięgu. W 2022 roku doszli bardzo blisko, do Charkowa był rzut beretem. Znamy ten teren, długo tam byliśmy, uczestniczyliśmy w wyzwoleniu obwodu charkowskiego.

Czytaj więcej

Czy pojawił się drugi front w wojny w Ukrainie? Rosjanie atakują charkowszczyznę

Prezydent Wołodymyr Zełenski mówi, że Rosjanie koncentrują dodatkowe siły przy ukraińskich obwodach sumskim i charkowskim. Będzie nowa wielka ofensywa?

Bo Charkowa nie są w stanie zdobyć, więc będą próbowali go otoczyć. Niewykluczone, że chcą przeciąć drogę prowadzącą z Połtawy do Charkowa, odcinając tym samym miasto od dostaw. Przeciwnik dąży to tego, by wzdłuż całej naszej granicy stworzyć tak zwaną strefę buforową kilkadziesiąt kilometrów w głąb Ukrainy.

Do ataku na obwód charkowski zaangażowali około 40 tys. ludzi. By zająć Charków, potrzebowaliby co najmniej 150 tys. żołnierzy. Na razie takich sił przy naszej północnej granicy nie mają. Ale to nie oznacza, że takiej grupy wojsk nie tworzą. Tak czy inaczej uderzą poprzez obwód sumski, bo charkowski jest trudnym terenem, są tam lasy i zbiorniki wodne. Piechota w XXI wieku już nie ma znaczenia, liczy się przewaga techniczna, ciężki sprzęt. A najważniejszy swój sprzęt bojowy zaangażowali obecnie do szturmu miejscowości Czasiw Jar i Kupiańsk. Tam też rzucili swoją pierwszą armię pancerną.

A czy to prawda, że Rosjanie bez trudu przedarli się przez fortyfikacje ukraińskie na granicy obwodu charkowskiego, a niektóre w ogóle istniały jedynie na papierze?

Nie mogę tego komentować. Gdy były tam nasze oddziały, to budowy trwały, kopano rowy. Ale tego nie powinni robić wojskowi, tylko administracja cywilno-wojskowa. Przecież tam sporo fortyfikacji pozostało po Rosjanach. Budowali je w 2022 roku, gdy tam wkroczyli. Nie mogę komentować tego, co się działo później.

Czytaj więcej

Putin ma żołnierzy, by otworzyć nowy front wojny? Ukraina i USA oceniają możliwości Rosjan

A o rosyjskiej ofensywie myślą ciągle bombardowani mieszkańcy miasta? Nie ma paniki w Charkowie?

Paniki nie ma. Ci, którzy chcieli wyjechać, wyjechali. W mieście pozostaje bardzo dużo ludzi. Wszystko działa, nawet nowe kawiarnie się otwierają. Ludzie przyzwyczaili się do rosyjskich bomb. Ukrywają się w metrze, uciekają do schronów. Najważniejszym problemem są przerwy w dostawach prądu, ale problemu z żywnością nie ma, miasto jest dobrze zaopatrzone. Mieszkańcy miasta liczą na to, że Rosjan uda się odrzucić i będziemy tam mieli systemy obrony przeciwlotniczej. Największe zagrożenie stanowią rosyjskie kierowane bomby lotnicze. Ostatnio taka bomba uderzyła w centrum handlowe Epicentrum (zabiła 18 osób – red.).

Tymczasem Ukraina od kilku tygodni bezskutecznie prosi Zachód (a przede wszystkim USA) o dostarczenie do Charkowa dwóch systemów obrony przeciwlotniczej Patriot. I raczej nie chodzi tu o pieniądze. Co o tym myślą ukraińscy wojskowi?

Nie chodzi o pieniądze. Mówią, że nie mają ich zbyt wielu. Polska, Hiszpania czy Grecja mają po zaledwie kilka takich systemów. Chcą się zbroić w obliczu rosyjskiej agresji, nie chcą osłabiać swojej armii.

Przecież Stany Zjednoczone mają takich wyrzutni znacznie więcej niż Polska, Grecja czy Hiszpania.

Tak, to jest pytanie do Amerykanów, dlaczego nie podjęli  odpowiednich decyzji. Ale to nie my, wojskowi, powinniśmy zadawać takie pytania, to już należy do kompetencji naszych władz cywilnych. My wykonujemy zadania. Niebo nad Charkowem trzeba zasłonić, ale jest jeden problem. Rozmieszczenie tam systemów Patriot wiąże się z pewnym ryzykiem, bo zbyt blisko znajduje się rosyjska granica. To nie Kijów, który daleko leży od linii frontu. Tam wystrzelona z S-300 rosyjska rakieta dolatuje w ciągu 40 sekund. Takie systemy zostaną natychmiast zniszczone. W ciągu jednej minuty nie zdąży zmienić lokacji. Trudno będzie te systemy obronić. Jest tam też dużo agentury, która będzie zdradzała położenie wyrzutni. Nie da się ich nie zauważyć, gdy pracują patrioty, zwłaszcza w nocy. Najpierw musielibyśmy odsunąć ich systemy S-300 od naszych granic, uderzając w nich rakietami dalekiego zasięgu typu ATACMS. Musielibyśmy uderzyć w ich siły na terytorium Rosji. Ale na to, jak na razie, nie ma zgody Waszyngtonu.

Dlaczego Amerykanie nie decydują się na taki krok?

Bo boją się eskalacji i tego, że konflikt przejdzie do kolejnej fazy i że Rosja będzie musiała sięgnąć po jeszcze bardziej brutalne metody. Cóż bardziej brutalnego mogliby jeszcze zrobić? Osobiście uważam, że te obawy nie są uzasadnione.

Czyli według pana nie użyją taktycznej broni nuklearnej, ćwiczenia z użyciem której właśnie przeprowadzają wspólnie z Białorusią Łukaszenki?

Putin nie jest gotów do użycia takiej broni. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski powiedział przecież ostatnio, że Amerykanie powiedzieli Rosjanom, że zniszczą wszystkie rosyjskie pozycje w Ukrainie, jeżeli użyją broni nuklearnej. Putin więc będzie szantażował. Pewne ryzyko było w 2022 roku podczas naszej udanej ofensywy w obwodzie zaporoskim. Wtedy Rosjanie wysyłali takie sygnały, że mogą użyć tej broni wobec naszych sił.

A gdyby jednak użyli? Jak by to wyglądało w praktyce?

Wystarczy, że załadowaliby taktyczny pocisk nuklearny do Pionu (radziecka armata samobieżna – red.) i wystrzeliliby na odległość 25 kilometrów. Zniszczyliby wszystko na powierzchni 100 km kw.

Nic by nie przetrwało?

Nic. Wypalona ziemia. Ale ryzyko tego jest minimalne. Oni po prostu straszą.

Czytaj więcej

Putin i Łukaszenko szantażują NATO

Zapewne słyszał pan o tym, że w Polsce ostatnio doszło do zatrzymania w sumie kilkunastu osób podejrzanych o pracę dla rosyjskich służb. W grę wchodzą pobicia, sabotaż, podpalenia. Dlaczego akurat teraz Rosjanie uaktywnili swoich ludzi na terenie Polski?

To nie jest przypadkowy moment i nie chodzi tylko o Polskę. W Wielkiej Brytanii doszło do podpalenia magazynów, na Litwie doszło do podpalenia budynku administracyjnego. W ten sposób Rosja chce zakłócić dostawy broni do Ukrainy. Miejscowe służby specjalne w tych krajach będą traciły więcej czasu na poszukiwania tych dywersantów. Chcą osłabić poparcie dla Ukrainy i sprowokować w tych krajach głosy, które zaczną krzyczeć: trzeba się skupić na własnym bezpieczeństwie, a nie na wsparciu Kijowa. Tym się zajmuje rosyjski wywiad wojskowy GRU, wykorzystują tzw. jednorazowych agentów. To nie jest agentura przygotowywana do pewnych zadań przez lata. Werbują miejscowych poprzez sieci społecznościowe, przede wszystkim poprzez kanał Telegram. Proponują wynagrodzenie za jednorazowe akcje, za np. podpalenie jakichś budynków. To amatorzy, ale to działa. W ten sposób Rosjanie urzeczywistniają teorię chaosu. Chcą sterować chaosem.

Czy to oznacza, że liczą na jakiś sukces tego lata? Wojna może się zakończyć w tym roku?

Nie odważę się robić prognoz. Wojna trwa już jedenasty rok i nie wiemy, kiedy dobiegnie końca. Chcą zakłócić dostawy broni dla Ukrainy i stawiają na letnią ofensywę. Przygotowują się do tego, rzucili swoje siły na wszystkich frontach wojny. Rosjanie postawili też na sabotaż i dywersję w Europie. To zła wiadomość dla państw europejskich. Wygląda na to, że nie mają wystarczająco zasobów i ludzi, jeżeli Rosjanie mogą sobie pozwolić na takie operacje.

A gdybyśmy mogli spojrzeć na wojnę oczami pana. Co zobaczymy? Jak pan może opisać trwający od dwóch lat konflikt?

To najbrutalniejsza wojna od czasów II wojny światowej w Europie. Trwają ostre i bardzo intensywne działania wojenne. Używana jest dosłownie każda możliwa broń. To wojna, która wyznaczy kształt przyszłych konfliktów zbrojnych na dziesięciolecia. Wszystkie armie świata patrzą obecnie na nas. Wyznaczamy pewne tendencje nie z własnej woli. Wcześniej wielu uważało, że czasy czołgów i transporterów opancerzonych się skończyły. Okazało się, że jest zupełnie inaczej. Wzrosła rola artylerii, przede wszystkim precyzyjnej i dalekiego zasięgu. Artyleria powróciła na pole walki. To też wojna dronów, zarówno zwiadowczych, jak i uderzeniowych. Świat teraz będzie inwestował miliardy w bezzałogowce.

Czytaj więcej

Nieoficjalnie: Ukraiński dron zaatakował rosyjski radar oddalony o 1 800 km

Z drugiej zaś strony chwalone systemy Bayraktar już lekko są zwalczane systemami obrony radioelektronicznej. Przyszłość należy do małych dronów uderzeniowych lecących całym rojem. Ta wojna też pokazała, że pod względem systemów do walki radioelektronicznej Rosja ma przewagę nad wszystkimi armiami świata. Niestety NATO w to nie inwestowało. Dzisiaj zaś widzimy, że są w stanie zakłócić sygnał satelitarny np. systemów Starlink, uziemiać drony i zakłócać łączność.

Ta wojna też pokazała, że pod względem systemów do walki radioelektronicznej Rosja ma przewagę nad wszystkimi armiami świata. Niestety NATO w to nie inwestowało. Dzisiaj zaś widzimy, że są w stanie zakłócić sygnał satelitarny np. systemów Starlink, uziemiać drony i zakłócać łączność

Taras Berezowiec, major z 1. brygady sił specjalnych armii ukraińskiej

Dzisiaj nie mają już znaczenia ręczne wyrzutnie rakietowe typu Javelin czy NLAW, bo przeciwnik tak blisko nie podchodzi, działa z dystansu. Niezmiernie ważna jest dzisiaj natomiast obrona przeciwlotnicza. Ukraina pokonała natomiast Rosjan pod względem morskich dronów i w zasadzie unieruchomiła rosyjską flotę na Morzu Czarnym. Przyszłość na morzu też jest za morskimi dronami i szybkimi kutrami, które są zdolne do walki z nimi. Nie ma potrzeby budowy dużej floty.

Ale wojna zabiera życie ludzkie. Tego nie da się kupić, zbudować na nowo, sprowadzić z zagranicy. Wielu pan stracił kolegów i towarzyszy broni przez te ostatnie dwa lata? 

Straciliśmy wielu wspaniałych chłopaków. Nie ma ich już dzisiaj wśród nas. Taka jest wojna. Te oddziały, które mają dobrze przeszkolonych żołnierzy i kompetentnych dowódców, ponoszą nieporównywalnie mniejsze straty. To bardzo dużo znaczy na wojnie.  

Trwa rosyjska ofensywa w obwodzie charkowskim. Istnieje ryzyko przedarcia się Rosjan przez ukraińską linię obrony na północy kraju?

Początkowo, atakując z północy, Rosjanie chcieli zmusić do przerzucenia tam sił z innych odcinków frontu. Priorytetem dla Putina jest zajęcie całego obwodu donieckiego. Chcą wkroczyć do miejscowości Czasiw Jar, to najwyższy strategiczny punkt w regionie. Później chcą pójść na Słowiańsk i Izium. Dlatego widzieliśmy, że ofensywa w obwodzie charkowskim jest tylko próbą odwrócenia uwagi. Bo rozpoczynając operację ofensywną, trzeba mieć trzy- albo nawet pięciokrotną przewagę nad przeciwnikiem, jeżeli chodzi o sprzęt i ludzi. Czegoś takiego po stronie rosyjskiej nie było.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Władimir Putin pełznie do Kijowa. Chce zdobyć całą Ukrainę
Materiał Promocyjny
Dodatkowe korzyści dla nowych klientów banku poza ofertą promocyjną?
Konflikty zbrojne
Próba zamachu stanu na Ukrainie? Prokuratura informuje o zatrzymaniach
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 858
Konflikty zbrojne
Wołodomyr Zełenski wciąga sojuszników w bezpośrednie działania przeciw Rosji
Materiał Promocyjny
Tomasz Porawski, dyrektor marki Skoda: Skupiamy się na życzeniach naszych klientów
Konflikty zbrojne
Putin rozpocznie wojnę z NATO? Kwaśniewski: Bomby na Warszawę właśnie to by oznaczały