Losy ok. 500-osobowej załogi Moskwy były niewiadomą od czasu zatonięcia okrętu. Krążownik został trafiony dwoma pociskami przeciwokrętowymi Neptun. W wyniku trafienia miał doznać poważnych uszkodzeń, co w efekcie doprowadziło do jego przewrócenia się i zatonięcia. Rosjanie w swojej propagandzie podawali, że okręt doznał uszkodzeń w wyniku eksplozji amunicji na pokładzie, a zatonął w czasie burzy w trakcie holowania go do portu. Milczeli jednak na temat losów załogi.
Dopiero po tygodniu od zatonięcia (doszło do niego w nocy z 13 na 14 kwietnia) rosyjskie Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało komunikat w sprawie ofiar. Według oświadczenia, zginął jeden członek załogi „Moskwy”, a 27 jest zaginionych. „Pozostałych 396 członków załogi krążownika zostało ewakuowanych na okręty floty czarnomorskiej i przetransportowanych do Sewastopola” - dodano w komunikacie.
Czytaj więcej
Na okręcie, który poszedł na dno znajdowała się drzazga z Krzyża Świętego. A przynajmniej przedstawiciele cerkwi prawosławnej twierdzili, że pochodziła ona z krzyża na którym zginął Chrystus.
Rosyjskie MON podkreśliło, że „zapewnia wszelkie niezbędne wsparcie i pomoc rodzinom i krewnym zmarłych i zaginionych”.
Sześć dni temu z załogą zatopionego krążownika rakietowego spotkał się dowódca rosyjskiej marynarki wojennej, admirał Nikołaj Jewmienow. Część ukraińskich komentatorów podkreślało, że na filmie ze spotkania widać maksymalnie 100 marynarzy.