Polityczny spór o koronawirusa był smutnym i absurdalnym spektaklem, w którym nie brakowało hipokryzji po żadnej ze stron. Gdy opozycja w zeszłym tygodniu domagała się od rządu informacji na temat przygotowania państwa do walki z epidemią, rządzący oskarżali ją o sianie paniki. Później jednak PiS zwietrzył w specjalnym posiedzeniu Sejmu szansę na to, by ugrać kilka politycznych punktów. Przesadą w drugą stronę, trącącą teorią spiskową, było sugerowanie przez Małgorzatę Kidawę-Błońską, że rząd ukrywa przypadki tej choroby w Polsce.
Obóz rządzący zdecydował się na kampanijne zagranie w postaci apelu prezydenta do marszałek Elżbiety Witek o specjalne posiedzenie Sejmu. Trudno zrozumieć, w jaki sposób wspólne spotkanie 460 posłów, prezydenta, premiera i kilkuset osób z obsługi ma polepszyć epidemiologiczne bezpieczeństwo Polaków.
Gdy opozycja w zeszłym tygodniu zgłosiła swój projekt specjalnej ustawy antykoronawirusowej, obóz władzy nie szczędził krytyki, a rząd przekonywał, że wystarczy nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia o chorobach zakaźnych. Jednak w weekend zmienił zdanie i w poniedziałek przedłożył własną ustawę w tej sprawie. Być może ktoś uznał, że przedstawienie w Sejmie jedynie informacji rządu będzie wyglądało, jakby PiS nie dość poważnie traktował sprawę. Ale w efekcie PiS zrobił to, za co sam krytykował opozycję.
Posiedzenie też nie przebiegało po myśli obozu rządzącego. Zmieniło się bowiem w wiec polityczny, w którym występowali główni kandydaci w wyborach prezydenckich – Małgorzata Kidawa- -Błońska, Władysław Kosiniak-Kamysz i Krzysztof Bosak, którzy wykorzystali tę okazję do krytyki obozu władzy, ze szczególnym uwzględnieniem Andrzeja Dudy. Ostatecznie prezydent został zmuszony do zabrania głosu, choć nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Domagał się od rządu informacji na specjalnym posiedzeniu Sejmu, choć – jak punktowała opozycja – w poniedziałek rano spotkał się w BBN z kluczowymi ministrami i premierem, więc sam stosowne informacje posiadał, co tylko dowodzi piarowskiego aspektu całego przedsięwzięcia.
Największym paradoksem było to, że wszyscy przemawiający w Sejmie zapewniali, że nie powinno się upolityczniać potencjalnej epidemii, aby za chwilę robić coś zupełnie przeciwnego. Jedyna nadzieja w tym, że – mimo kampanijnej retoryki – wszystkie kluby parlamentarne zapowiedziały merytoryczną pracę nad specustawą. Co daje nadzieję, że jednak są sprawy, w których zgoda polityczna jest możliwa.