Wszyscy dziś mówią o zdrowym rozsądku. Trzaskowski, Tusk, Nawrocki… Były premier Morawiecki w ramach zdrowego rozsądku zadeklarował współpracę z obecnym rządem w dziedzinie deregulacji gospodarki. Zdrowy rozsądek nagle wszedł w modę. Jeszcze trochę, a zacznie prawić na ten temat sam Kaczyński albo nawet i Ziobro.
Wszystko dlatego, że prezydent Trump powiedział o „rewolucji zdrowego rozsądku” i w jej wyniku ogłosił, że są tylko dwie płcie: chłop i baba, co od dawna wie byle wiejski głupek. A przecież każdy polityk chce być dzisiaj Trumpem, obojętnie: lewicowym czy prawicowym, byle tylko wspiąć się na podium.
Czym jest ten wychwalany przez polityków zdrowy rozsądek?
Ale zdrowy rozsądek jest podstępnie niebezpieczny: trzeba wiele rozsądku, by utrzymać się na tych burzliwych falach. Wystarczy przytomnie rozejrzeć się dookoła, a każdy zobaczy, jak jest, i zaraz przystąpi do stowarzyszenia płaskoziemców!
Czytaj więcej
Donald Trump zainaugurował prezydenturę od ostrych deklaracji: walka z wokeizmem, wzmocnienie granic, powrót do tradycyjnych wartości. Jego przemówienie podczas ceremonii zaprzysiężenia to manifest alt-prawicy, wywołujący cywilizacyjny konflikt, który dzieli nie tylko Amerykę, ale i cały Zachód.
Ten sam rozsądek rewolucyjnie wskazuje, że przereklamowany Kopernik to lewacka ściema: przecież Słońce każdego dnia wschodzi nad Ziemią i zachodzi na swoim miejscu, tak jak Bóg przykazał! Albo te uprzykrzone bachory: każdy rozsądnie myślący mężczyzna wie, że nie sposób wychować ich bez pasa.