Krzysztof Stanowski, by zasłużyć na mój głos, musiałby do polityki wejść na poważnie. Zmierzyć się z materią, nabrać doświadczenia, przekonać, że myśli o polityce z sensem. Bo polityka w systemach demokratycznych to sprawa śmiertelnie poważna, odpowiedzialność za państwo, odpowiedzialność za miliony ludzi. A od jej uczestników należy wymagać przynajmniej jednego – powagi .
Czy Krzysztof Stanowski weźmie udział w realnej polityce?
Czy Stanowski spełnia to jedyne kryterium? Publicznie deklaruje, że nie. Nie chce być prezydentem, zaprezentować programu, interesuje go tylko wejście do gry. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie jest specjalnie trudna.
Czytaj więcej
Jak zapowiedział w wywiadzie inaugurującym działanie Kanału Zero, tak zrobił. Krzysztof Stanowski rozpoczął swój najnowszy happening - i wystartuje w wyborach prezydenckich.
Co myślę o Stanowskim? Znam go jako świetnego dziennikarza sportowego i odważnego reformatora mediów. Kibicowałem mu zarówno przy Kanale Sportowym, jak i przy odpalaniu Kanału Zero. Jednocześnie, jak pewnie wielu innych, obserwowałem jego dziwną przemianę. Z dziennikarza w człowieka owładniętego manią wielkości, w którym obsesja zastępowała powoli mechanizmy racjonalnej oceny rzeczywistości.
Świat nie kręci się wokół Stanowskiego
Rozumiem pogoń za popularnością, clickbaitem, osobisty marketing etc., ale poświęcać kilka miesięcy życia na to, by udowodnić, że jakaś celebrytka robi polskie śniadaniówki w konia, że była gwiazdą Bollywood? To już dowód pomieszania z poplątaniem. Bo przecież powinien rozumieć, że w tej sprawie… who cares? Ta obsesyjność wychodzi coraz częściej: kilka dni temu, dłuższy czas stojąc sam na sam przed kamerą, zawzięcie polemizował na swój temat z „Gazetą Wyborczą”. Jasne, jako właściciel Kanału Zero ma do tego prawo, ale czy nie przyszło mu do głowy, że po kilkunastu minutach może być to dla widza skrajnie męczące? Świat naprawdę nie kręci się wyłącznie wokół Stanowskiego.