Kinematograficzny skandal dopiero się rozkręca. Niezależnie od tego, czy w kinach siedziały wyłącznie świnie, „Zielona Granica” miała najlepszy wynik otwarcia w weekend – na seans ns zdecydowało się 137 tys. osób. Jednak żaden sukces czy uznanie widzów filmowi Holland już nie pomogą. Naszym reprezentantem na przyszłorocznych Oskarach będą „Chłopi” - reinterpretujący noblowską powieść Reymonta za pomocą techniki animacji malarskiej. Głosy sześcioosobowej komisji rozłożyły się w stosunku 4:2. W jej skład wchodzili Ewa Puszczyńska (przewodnicząca, producentka), Aneta Hickinbotham (producentka), Ewa Piaskowska (scenarzystka i producentka), Allan Starski (scenograf), Maciej Ślesicki (reżyser i scenarzysta), Radosław Śmigulski (dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej).
Upolityczniona decyzja komisji
Naturalnie decyzja komisji została wpisana w stosowny kontekst polityczny. Komentatorzy trąbili, że w innych czasach i przy innych rządach, kandydatem byłaby z pewnością „Zielona Granica”. No, ale skoro władza orzekła, że wyklucza ona z polskości, to szans za wielkich nie miała. Natomiast „Chłopi” (tak jak i film Holland) oberwali rykoszetem za polityczne warcholstwo.
Czytaj więcej
Na wniosek prawników autorki "Zielonej Granicy" warszawski sąd okręgowy zabronił ministrowi spraw...
A szansę na Oscara „Chłopi” mieli. Co więcej, nie było dla nich lepszego momentu. Zostali ciepło przyjęci na festiwalu w Toronto, a międzynarodowi recenzenci nie szczędzili im pochwał. Dopiero co na półkach zagranicznych księgarń pojawiło się angielskie tłumaczenie Reymontowskiego dzieła, autorstwa Anny Zaranko (nota bene wyróżnionego nagrodą Found in Translation Award). A twórcy filmu już kiedyś otrzymali oscarową nominację – za „Twojego Vincenta”. Jednak przy Oscarach wyróżnienia, nagrody i oceny znawców są tak naprawdę drugorzędne. Liczy się przede wszystkim opowieść, którą można do danego dzieła dopisać.
Oscarowe składniki
Na ten aspekt „Chłopi” również nie mogli narzekać. Towarzyszyła im urzekająca historia o współpracy różnorodnych artystów oraz o latach spędzonych na szlifowaniu niestandardowej animacji. Przy tym stworzyli fabułę uniwersalną, gdzie na pierwszy plan wysuwa się miłość, zdrada i uwierające jednostkę normy społeczne. I to, co my możemy uznać za cepeliadę i degradację wielkiej literatury, na Zachodzie mogło zostać odebrane jako intrygująca egzotyka.