Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro: „W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland…”. „Tylko świnie siedzą w kinie” – to związkowcy z nadwiślańskiego oddziału Straży Granicznej. „Pani bezmyślny, fejkowy, nieodpowiedzialny, haniebny gadzinowiec szczuje Polaków na ich obrońców! Zaszczuwa ich rodziny! Daje podłe, kłamliwe argumenty wrogom!” – to Krystyna Pawłowicz, sędzia Trybunału Konstytucyjnego. „Białoruska propaganda jest zachwycona filmem Agnieszki Holland, bo zawiera przekaz spójny z działaniami informacyjnymi Białorusi i Rosji przeciwko Polsce” – pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa informacyjnego Stanisław Żaryn.
Czytaj więcej
Władza przymierza się do wzmożonego ataku na reżyserkę za film „Zielona granica”. Rządzący liczą, że zbiją na tym punkty procentowe w kampanii wyborczej.
To tylko kilka przemyśleń przedstawicieli obozu rządzącego i funkcjonariuszy publicznych dotyczących najnowszego filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”. Taką opinię o filmie mogą mieć wyłącznie ludzie, którzy go nie zobaczyli. Gdyby było inaczej, wiedzieliby, że to obraz znacznie bardziej zniuansowany, niż wynikałoby z rządowej propagandy. Ale wypowiadanie się o sprawach, o których nie ma się wiedzy, w Polsce nie jest ani wyjątkowe, ani publicznie nieakceptowalne.
Dlaczego rządowa propaganda atakuje film Holland
Tym, co najbardziej zdumiewa, jest kompulsywne odnoszenie się do historii. Komunikat związkowców SG nawiązujący do walki Państwa Podziemnego z niemiecką nazistowską propagandą, słowa Ziobry porównujące Holland do twórców nazistowskiej propagandy, odwołanie się przez sędzię Pawłowicz do nazistowskich gadzinówek – wszystko jest próbą odwrócenia znaczeń.