Pani Julia Przyłębska nie unika mediów. Choć w ich doborze jest wyjątkowo wybredna i wybiera tylko zaufane. W środę w Telewizji Republika zaatakowała dziennikarzy, którzy – informując „niemerytorycznie” o Trybunale Konstytucyjnym – „destabilizują państwo polskie”. „My rozstrzygamy sprawy fundamentalne” – perorowała, skarżąc się rozmówcy (a jakże, niezawodny Adrian Stankowski), że „media nie dają w spokoju załatwiać Trybunałowi swoich spraw”. Miała na myśli wewnętrzny konflikt w gronie sędziów, który utrudnia/uniemożliwia pracę nad prezydenckim wnioskiem o konstytucyjność nowelizowanych przepisów o Sądzie Najwyższym. Dała przy okazji do zrozumienia, że nad sądem konstytucyjnym panuje i osobiście gwarantuje skuteczność jego pracy.
A jednak pracują! – wypada odetchnąć z ulgą. Bo publiczne ogłoszenie, że za „sprawy” TK Przyłębska uznaje rozgrywki w gronie sędziów, oznaczałoby, że para w tym sądzie idzie już wyłącznie w gwizdek i kolejnych rozstrzygnięć w kwestiach „fundamentalnych” biedni Polacy w tym pokoleniu raczej się nie doczekają. Przyłębska przekonuje, że Trybunał pracuje, ale na wszelki wypadek postanowiliśmy sprawdzić, czy najstarsza stażem sędzia Trybunału opowiada o tym na podstawie obserwacji czy osobistego doświadczenia. Wyszło, że to jednak obserwacja, bo o ile TK jakąś, dodajmy – skromną, liczbę orzeczeń wydaje, o tyle liczne sprawy prowadzone osobiście przez panią Przyłębską pokrywają się już nie kurzem, ale pleśnią. Najstarsze gniją w biurku od 2014 r., a więc już dziewięć lat.
Czytaj więcej
Nie wiadomo, kiedy zbierze się pełny skład z prezesem TK. Są sprawy czekające na to dziewięć lat.
Może nie są zdaniem sędzi Przyłębskiej po prostu fundamentalne? Sprawdziliśmy. Sprawa z 2014 r. dotyczy biegu terminu przedawnienia w postępowaniu podatkowym i dotyczy fatalnego obyczaju tzw. hodowania przez organy postępowań. Jej rozstrzygnięcie jest ważne dla milionów podatników i dotyczy sum opiewających na miliardy złotych. Kolejne skrupulatnie przechowywane w biureczku przez sędzię Przyłębską sprawy dotyczą tak „nieistotnych” spraw, jak prawo do strajku w administracji publicznej, zwalczania nieuczciwej konkurencji czy, z wniosku prezydenta, ustawy o leczeniu niepłodności. Czyżby w istocie nie miały fundamentalnego znaczenia? Kwestia oceny. Na zdrowy rozum wydają się ważne, więc albo obiektywne i „przyłębskie” kryteria oceny wagi spraw się rozchodzą, albo sędzia Przyłębska w natłoku innych, bez wątpienia ważnych, spraw o nich po prostu zapomniała.
Stawiamy na to drugie, bo przecież trudno sobie wyobrazić, że najstarsza stażem sędzia Trybunału nie wie, jakie są jego konstytucyjne zadania. A tymi na pewno nie są przepychanki i próżne żale na ataki mediów.