Z punktu widzenia logiki wyborczej PiS wynik jest znakomity, ale dla polskiej racji stanu już nie bardzo. W ciągu dwóch dni wpis Thomasa Baggera na Twitterze został przeczytany przez 850 tys. osób. Ambasador pytał w nim Mariusza Błaszczaka: "Czy pan minister wie, ile miliardów złotych Polska co roku przelewała do Moskwy w zamian za rosyjską energię?".
Była to reakcja na wypowiedzieć szefa MON w programie „Gość Wiadomości”, w którym Mariusz Błaszczak obciążał winą za rosyjską inwazję na Ukrainę Niemcy.
- To polityka Niemiec spowodowała, że Putin zdobył pieniądze, które spożytkował na wzmocnienie swojej armii. Nord Stream jest takim przykładem. (…) Chociaż byliśmy nazywani rusofobami, to przestrzegaliśmy - powiedział Błaszczak.
Czytaj więcej
- Polityka Niemiec spowodowała, że (Władimir) Putin zdobył pieniądze, które spożytkował na wzmocnienie swojej armii - mówił na antenie TVP szef MON, Mariusz Błaszczak. Na słowa te zareagował ambasador Niemiec w Polsce, Thomas Bagger.
Dyskusja o niemieckiej strategii uzależnienia od rosyjskich nośników energii przetoczyła się przez Europę rok temu, zaraz po rozpoczęciu wojny na Ukrainie. Sam prezydent Frank-Walter Steinmeier uznał tę politykę za fundamentalny błąd. Czemu Błaszczak wrócił teraz do tego tematu? Nie ma innego powodu niż przybierająca na sile kampania wyborcza, w której najwyraźniej PiS nie ma lepszego argumentu na przekonanie większości Polaków do powierzenia mu raz jeszcze władzy, niż tradycyjny element retoryki Jarosława Kaczyńskiego, jakim jest atak na Niemcy. Ponieważ jednak to pomysł dość zużyty, Błaszczak przedstawił go w bardziej radykalnej wersji. Zgodnie z nią, gdyby nie Niemcy, wojny w ogóle by nie było. Miniony rok, w którym Putin znalazł w Chinach, Indiach czy Turcji alternatywnych do Unii partnerów gospodarczych, każe wątpić w taką teorię: choć błędom niemieckiej polityki wschodniej nie da się zaprzeczyć, to jednak ich brak nie powstrzymałby imperialnych planów Putina.