Jędrzej Bielecki: Nowy podział świata

Układ międzynarodowy, który ukształtował się po zakończeniu zimnej wojny, odchodzi w przeszłość.

Publikacja: 23.02.2023 03:00

Najbliższe pięć lat rozstrzygnie, jak będziemy żyli przez kolejne dekady – zapowiedział we wtorek Jo

Najbliższe pięć lat rozstrzygnie, jak będziemy żyli przez kolejne dekady – zapowiedział we wtorek Joe Biden (na zdjęciu).

Foto: PAP/ Piotr Nowak

Świat znalazł się w momencie przełomowym. Najbliższe pięć lat rozstrzygnie, jak będziemy żyli przez kolejne dekady – zapowiedział w przemówieniu u stóp Zamku Królewskiego Joe Biden.

Ten proces już się zaczął i podróż amerykańskiego prezydenta do Europy Wschodniej jest tego ważnym elementem. Najpierw niespodziewany wyjazd do Kijowa: znak, że Waszyngton nie tylko nie traktuje już Ukrainy jako części rosyjskiej strefy wpływów, ale jest gotowy na lata związać przyszłość z tym krajem. Wiadomo już, że od wyniku tej wojny nie tylko będzie zależała spuścizna Putina, ale i samego Bidena, który mimo podeszłego wieku będzie starał się o kolejną kadencję, aby „zakończyć robotę” w Ukrainie.

Czytaj więcej

Biden na szańcach NATO. Ameryka dla obrony sojuszu gotowa na wojnę

Ale o kształcie przyszłej równowagi geostrategicznej daje pojęcie także środowe spotkanie amerykańskiego prezydenta z przywódcami dziewięciu państw flanki wschodniej NATO. Najprawdopodobniej z powodu napiętych stosunków z Brukselą i Berlinem polskie władze nie zdołały przekonać do gościnnego udziału w nim liderów kluczowych państw NATO – Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Ale fakt, że Biden przełamał swoją niechęć do rządów PiS i puścił w zapomnienie czasy, kiedy Andrzej Duda kibicował wyborowi niebezpiecznego dla amerykańskiej demokracji Donalda Trumpa, pokazuje, że Stany mają świadomość, że środek ciężkości Europy przesunął się na wschód i Ameryka musi ten region traktować priorytetowo. Tym bardziej że nie wiadomo, czy już wkrótce Rosjanie nie otworzą nowego frontu walk w Mołdawii, co uczyni Rumunię równie ważną dla USA co Polska.

Ale ofiarą tych manewrów nie są tylko poszczególne kraje zachodniej Europy. Jest nimi sama Unia. Przynajmniej od zjednoczenia Niemiec trwa debata o przekształceniu Wspólnoty w siłę polityczną, a nie tylko gospodarczą. Jednak w chwili próby, największego konfliktu u granic UE od drugiej wojny światowej, to Waszyngton przejmuje przywództwo Zachodu, nie Bruksela.

Jednak nowy układ sił zmienia się także i po drugiej stronie nowej, żelaznej kurtyny. I to fundamentalnie. Gdy w środę Biden spotykał się z aliantami w Warszawie, Władimir Putin przyjmował szefa chińskiej dyplomacji Wang Yi na Kremlu. Od początku inwazji na Ukrainę nie zjawił się tu tak wysokiej rangi przedstawiciel Państwa Środka. Rosja już wpadła w daleko idącą zależność od Chin: to stamtąd sprowadza już ponad połowę wszystkich towarów. Teraz ten układ zależności może się jeszcze pogłębić, jeśli Xi Jinping zdecyduje się na przekazywanie Putinowi broni i amunicji.

Czytaj więcej

Biden jest ostrożny. Putin, Chiny i sytuacja na froncie wpływają na strategię USA

Chińczycy nie dadzą upaść Rosji, bo uczynili z niej wasala, który bardzo wzmacnia ich potencjał w starciu z Ameryką. To bardzo niepokoi Stany Zjednoczone. O ile demokratyzacja rosyjskiego reżimu, dziś niezwykle mało prawdopodobna, jest jednak w jakiś sposób możliwa do wyobrażenia, o tyle podobny proces w Chinach wydaje się nieprawdopodobny. Przejęcie kontroli nad bogatymi, syberyjskimi złożami surowców naturalnych przez Pekin byłoby więc poważnym ryzykiem dla wolnego świata.

Świat znalazł się w momencie przełomowym. Najbliższe pięć lat rozstrzygnie, jak będziemy żyli przez kolejne dekady – zapowiedział w przemówieniu u stóp Zamku Królewskiego Joe Biden.

Ten proces już się zaczął i podróż amerykańskiego prezydenta do Europy Wschodniej jest tego ważnym elementem. Najpierw niespodziewany wyjazd do Kijowa: znak, że Waszyngton nie tylko nie traktuje już Ukrainy jako części rosyjskiej strefy wpływów, ale jest gotowy na lata związać przyszłość z tym krajem. Wiadomo już, że od wyniku tej wojny nie tylko będzie zależała spuścizna Putina, ale i samego Bidena, który mimo podeszłego wieku będzie starał się o kolejną kadencję, aby „zakończyć robotę” w Ukrainie.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki. Niby nie PiS, ale PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trzaskowski i Nawrocki to tak naprawdę awatary Tuska i Kaczyńskiego
Komentarze
Michał Kolanko: Trzaskowski wygrywa z Sikorskim. Ale dla prezydenta Warszawy łatwo już było
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Czy prawybory w KO umocniły Rafała Trzaskowskiego?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie