Czyżby Donald Tusk, wydając dyspozycje rozpoczęcia prac nad lokalnymi listami wyborczymi, miał jakąś wiedzę o przyspieszonych wyborach? Albo przynajmniej zakładał taki scenariusz? Wypada wątpić. Do wyborów parlamentarnych w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu jeszcze osiem i pół miesiąca. Jest więc jeszcze naprawdę sporo politycznej przestrzeni, by mógł się zrealizować każdy z możliwych scenariuszy wyborczych: jedna lista, dwie listy czy listy rozproszone. Nie ma też chyba jakiegoś dyktatu czy definitywnego oczekiwania ze strony wyborców opozycji, by decyzja o tym, jak jej reprezentanci pójdą do wyborów, zapadła już teraz.
Oczywiście są tacy, którym taki scenariusz by odpowiadał. Bez wątpienia należy do nich Donald Tusk. Jako lider największej siły po stronie opozycji, kontrolując wszystkie ugrupowania, mógłby układać puzzle całkowicie po swojemu. Co to za puzzle? To – rzecz jasna – pomijając rytm i bieg kampanii wyborczej, przede wszystkim miejsca na listach. Per saldo chodzi głównie o nie. Tyle że w tej sprawie każdy z graczy na opozycji ma swoje własne ambicje. I jeśli nie uda się w rozmowach o jednej liście (będzie ich jeszcze pewnie sporo) uzyskać przez partnerów określonego parytetu, zamiast jednej listy będziemy mieli dwie albo więcej.
Czytaj więcej
Zdecydowaliśmy się na krok, który jest pierwszym krokiem w naszej, mam nadzieję, długiej i owocnej współpracy - mówił lider Polski 2050 Szymon Hołownia w czasie wspólnej konferencji prasowej z prezesem PSL, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
Co rozstrzygnie o potencjalnym parytecie? Nie tylko sondaże. Także poziom wyborczej emocji, związana z nim determinacja liderów (ostatni atak ze środowisk wspierających KO na Szymona Hołownię to przykład emocjonalnej presji), siła ich autorytetu, jakość i skuteczność ich marketingu politycznego i skłonność do kompromisu samego Donalda Tuska.
Czy jego elastyczność w kontekście zbliżającego się terminu wyborów będzie rosła, czy malała? Tego nie wiemy. Niemniej jego potencjalni partnerzy na opozycji wierzą, że im będą mocniejsi merytorycznie i sondażowo, tym dalej idące warunki będą mogli postawić w przypadku dyskusji o jednej liście. Tak chyba należy rozumieć początek otwartej współpracy na linii Hołownia–Kosiniak-Kamysz i tworzenie „listy wspólnych spraw” Polski 2050 i Koalicji Polskiej.