Trudno pisać o niepodległości, zwłaszcza w przeddzień 11 listopada, bez przywołania pojęcia patriotyzmu. Mam świadomość, jak bardzo jest obciążone to słowo, jak wyświechtane, ile za nim fałszywych znaczeń. Ile z jego użyciem związano tandetnych frazesów. „Niektórzy przez patriotyzm rozumieją zaciekłą nienawiść dawnych, obecnych i nawet potencjalnych wrogów” – ostrzegał w „Martwej naturze z wędzidłem” Zbigniew Herbert. Sam, jak wielu z nas, nie był wolny od skrajności, a jednak z wyjątkową jasnością dostrzegał ciemną stronę pojęcia, które właściwie użyte jest kluczem do opowieści o wolności i niepodległości każdego, nie tylko naszego państwa.
Pisano o patriotyzmie od najdawniejszych, greckich czy rzymskich czasów. I mimo iż rozumiano go podobnie, jako miłość, oddanie, szacunek wobec własnej ojczyzny, chęć ponoszenia ofiar i gotowość do jej obrony, dla każdego był czym innym. Grecy oddawali życie za wolność swoich polis, a Rzymianie walczyli z nimi w imię Pax Romana. Patriotyzm był po obu stronach. A ile razy prowadził na fałszywe tory? Napędzał nacjonalizmy czy ambicje imperiów. „Patriotyzm nieuchronnie prowadzi do wojny” – nie miał złudzeń wobec własnej ojczyzny Lew Tołstoj. Czyż wojna w Ukrainie, koszmar, z którym zmaga się nasz bratni kraj, nie jest z tamtej wróżby? Tyle że sukces, zwycięstwo Kijowa w tym starciu też muszą się brać z patriotyzmu, bo z czegóż innego. Trzeba się pogodzić z tym fenomenem wieloznaczności słowa patriotyzm, z jego karkołomną polifonią.
Czytaj więcej
Święto 11 listopada jest dla wielu Polaków okazją do wypoczynku i spędzenia czasu w rodzinnym gronie, a nie udziału w imprezach patriotycznych.
Które znaczenie jest lepsze? Które bardziej nam służy? Władysław Bartoszewski w wywiadzie udzielonym przed laty Michałowi Komarowi mówił: „Dla mnie patriotyzm jest wartością. To znaczy czymś pozytywnym. Postawą wolną od demagogicznych podniet, od paranoicznego węszenia za wrogiem. Postawa na rzecz czegoś, a nie przeciw komuś. Na rzecz godności, która wiąże się nieodmiennie z szacunkiem dla ludzi innego pochodzenia, innej wiary”. Innych poglądów – warto dodać, ciągnąc myśl Bartoszewskiego. Innej orientacji, choć nie zawsze o politykę tu idzie.
I jeden jeszcze wątek, od którego uciec się nie da. Jest patriotyzm, właściwe jego rozumienie, dzieckiem swoich czasów. Inaczej zakwita, gdy wieją chłodne wiatry, inaczej w cieplarnianym klimacie pokoju i prosperity. A rolą liderów narodu jest trafna opowieść o tym, co w danym momencie najlepiej służy niepodległej ojczyźnie. Nie raz już w historii stawaliśmy przed tym wyzwaniem. Gdy wojna, trzeba być razem. Gdy zbliża się kryzys, trzeba się mobilizować do solidarności i pracy. Gdy czasy nie grzeszą rozumem, trzeba się wykazać mądrością. Czyż to takie trudne? Czyż naprawdę trudno zrozumieć, że są momenty, gdy trzeba zawiesić walki plemienne na rzecz bezpieczeństwa Ojczyzny?