Artur Bartkiewicz: Rząd musi powiedzieć jasno - będziemy żyli biedniej

Polski rząd już dziś powinien przygotować się na atak propagandowy Federacji Rosyjskiej, która niewątpliwie będzie chciała wykorzystać koszty wywołanej przez siebie wojny na Ukrainie, jakie wszyscy poniesiemy, do tego, by złagodzić pętlę sankcji zaciskającą się na szyi rosyjskiej gospodarki.

Publikacja: 02.03.2022 17:26

Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z uchodźcami z Ukrainy

Premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z uchodźcami z Ukrainy

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Trzeba powiedzieć sobie jasno: Czerwone linie zostały przekroczone. Nie ma powrotu do reguły business as usual z putinowską Rosją. Dopóki Ukraina nie powróci do uznawanych przez społeczność międzynarodowych granic, a odpowiedzialni za ostrzał budynków mieszkalnych i szpitali w miastach nie odpowiedzą za to przed międzynarodowymi trybunałami, z Rosją nie ma o czym rozmawiać. Tu nie ma miejsca na kompromisy, na dzielenie włosa na czworo. Czekają nas być może całe lata nowej, już nie zimnej, ale lodowatej wojny.

I – to też trzeba sobie powiedzieć jasno – koszty tej wojny poniesiemy wszyscy. Aby sankcje bardzo bolały Rosję, muszą też, mniej lub bardziej, zaboleć nas. Abyśmy mogli udzielić pomoc setkom tysięcy uchodźców z Ukrainy – musimy zacisnąć pasa. Aby uniezależnić się energetycznie od Rosji, musimy być gotowi na wyrzeczenia. Być może będzie to oznaczać, że przez najbliższe lata nie będziemy w stanie powrócić do poziomu życia, do jakiego wszyscy się przyzwyczailiśmy.

Czytaj więcej

500+ dla obywateli Ukrainy. Minister Maląg: To bardzo potężne środki finansowe, rozmawiamy z UE

Będzie to niewątpliwie przestrzeń dla diabelskich podszeptów Rosji, która zacznie sączyć wszystkimi znanymi sobie sposobami jad w dusze Europejczyków. Będzie pytać czy warto tak się poświęcać dla Ukrainy. Czy warto płacić więcej za energię czy paliwo, skoro Rosja mogłaby znów udawać, że jest normalnym państwem, a my moglibyśmy znów udawać, że w to wierzymy. I będzie nam się wszystkim żyło przyjemniej. Do czasu, aż Rosji zamarzy się kolejny kąsek – i znów przesunie na swoją granicę 200 tys. żołnierzy.

Aby sankcje bardzo bolały Rosję, muszą też, mniej lub bardziej, zaboleć nas

Tę bombę trzeba już teraz rozbrajać. Polski rząd, podobnie jak wszyscy Polacy, w odruchu serca, przyjmuje uciekających Ukraińców i jest gotów ponosić wszelkie koszty tej gościny – od leczenia przybyszów, po wypłatę im świadczenia 500 plus. I to dobrze. Ale polski rząd musi mówić też szczerze, że w krótkiej, a może nawet średniej perspektywie czasowej, pewnie odbije się to na poziomie życia nas wszystkich. Bo wolność ma swoją cenę. Dla krwawiącej Ukrainy to dziś cena życia. My pewnie będziemy musieli zacisnąć pasa. Ale winny nie będzie ani rząd, ani nasi uciekający przed wojną sąsiedzi. Winny jest wyłącznie Kreml.

To nie jest bowiem czas skrupulatnych księgowych, którzy ograniczają patrzenie na świat do bilansowania kolumn „ma” i „winien”. Rosja rozpoczęła krwawą grę, która stanowi – zwłaszcza dla nas, którzy znajdujemy się w jej groźnym cieniu – zagrożenie egzystencjalne. Jeśli zdoła przekonać nas, że nie warto płacić zbyt wygórowanej ceny za to, by w tej grze doznała całkowitej klęski, to w końcu zapłacimy cenę najwyższą.

Trzeba powiedzieć sobie jasno: Czerwone linie zostały przekroczone. Nie ma powrotu do reguły business as usual z putinowską Rosją. Dopóki Ukraina nie powróci do uznawanych przez społeczność międzynarodowych granic, a odpowiedzialni za ostrzał budynków mieszkalnych i szpitali w miastach nie odpowiedzą za to przed międzynarodowymi trybunałami, z Rosją nie ma o czym rozmawiać. Tu nie ma miejsca na kompromisy, na dzielenie włosa na czworo. Czekają nas być może całe lata nowej, już nie zimnej, ale lodowatej wojny.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich