Sama groźba surowych sankcji USA i Europy miała odwieść Władimira Putina od inwazji na Ukrainę. Nie odwiodła. Sankcje takie, jeśli w ogóle zostaną wprowadzone, będą zbyt późne. Mogły zostać wprowadzone po uderzeniu Rosji na Gruzję w 2008 r. albo przynajmniej po zajęciu Krymu i Donbasu sześć lat później. To był czas, kiedy Rosja jeszcze wygrzebywała się z zapaści, w jakiej znalazła się po rozpadzie Związku Radzieckiego. Jej armia nie mogła przecież początkowo poradzić sobie nawet z malutką Czeczenią.
Kiedy Putin zrozumiał, że Zachód nie zareaguje na jego podboje? W sierpniu 2013 r., gdy Baszar Asad w Syrii sięgnął po gazy bojowe, zabijając 1,5 tys. cywilów. Barack Obama zapowiadał, że użycie broni chemicznej przez reżim uruchomi amerykańską interwencję. Ale w momencie próby za tymi słowami nie poszły czyny. Kreml wyciągnął wniosek, że świat, w którym niepodzielnie rządzi jedna superpotęga, Ameryka, jest fikcją. Uznał, że Waszyngton będzie bronił tylko swojej strefy wpływów, która w Europie sprowadza się do NATO. Putin dostrzegł w tym szansę na urzeczywistnienie swojej idei odbudowy rosyjskiego imperium i odwrócenie „najtragiczniejszego wydarzenia XX w.", za jakie uważa rozpad ZSRR. O ile oczywiście Rosja będzie miała po temu narzędzia.
Czytaj więcej
Takiej tragedii Europa nie widziała od drugiej wojny światowej. W czwartek o świcie rosyjskie wojsko zaatakowało Ukrainę od północy, wschodu i południa. Kreml chce bezwzględnej kapitulacji Kijowa.
Tak zaczął się trwający przynajmniej od siedmiu lat proces forsownych przygotowań do inwazji, której jesteśmy dziś świadkami. Głównie przygotowań sił zbrojnych, ale też – ekonomicznych. Rosja zrobiła spore postępy w zbudowaniu bardziej samowystarczalnej gospodarki, w szczególności gromadząc rezerwy walutowe, sięgające ponad 600 mld dol. Pomogły w tym Kremlowi wysokie ceny surowców.
W lipcu Putin odsłonił karty. W długim historycznym artykule opisał alternatywną wersję historii, w której nie było miejsca na niezależne państwo ukraińskie. Ale nawet wówczas Zachód nie chciał uwierzyć w jego plan. Jeszcze w grudniu przebywający z wizytą w Polsce nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz mówił, że Nord Stream 2 to wyłącznie projekt komercyjny. Prezydent Macron mnożył kontakty z Putinem, wierząc, że mglista oferta „nowej architektury bezpieczeństwa w Europie" wystarczy, aby odwieść Kreml od wojny, i zapewni jemu samemu łatwą reelekcję. A Jarosław Kaczyński zaostrzał spór o praworządność z Brukselą, najwyraźniej nie pojmując, jak bardzo służy Putinowi takie podcinanie jednolitego frontu Zachodu.