Dimitri Payet atakował piłkę, ale nie mógł jej odebrać, nie ścierając się z Portugalczykiem. Zakładam, że nie miał złych intencji, ale zapisze się w historii jako ten, który mógł pozbawić CR7 szansy zdobycia tytułu mistrza Europy. Portugalia grała brzydko od początku turnieju, miała szczęście i CR7. W drużynie Francji było więcej indywidualności, grających jednak rzadko wspólnie. W jednym meczu imponował Payet, w innym Paul Pogba, w finale Moussa Sissoko, prawie zawsze Antoine Griezmann (chociaż w finale zawiódł), a czasami Olivier Giroud. Prawie nigdy cała jedenastka. Kiedy Ronaldo zszedł z boiska, żegnany brawami, w których słychać było współczucie należne mistrzowi, Francuzi nie bardzo wiedzieli, co robić. Do tej pory wiedzieli, że mają pilnować najgroźniejszego z przeciwników. Teraz zmagali się ze zbitą masą dziesięciu portugalskich piłkarzy, którzy stawali się obrońcami. I Francja nie dawała sobie z tym rady. Pod koniec pierwszej połowy kamery pokazały ziewającego Luisa Figo – to wymowny komentarz do gry dwóch najlepszych reprezentacji Europy. Wszystko zmieniła bramka Edera, po której piłkarze obydwu drużyn grali już tylko sercem, a o taktyce można było zapomnieć.