Michał Szułdrzyński: PiS chce ocenzurować internet

Platformy społecznościowe nie są święte i mają swoje grzechy. Wiele rządów się zastanawia, jak można je uregulować. Ale ustawy proponowane przez rząd rodzą sporo obaw.

Aktualizacja: 04.02.2021 17:02 Publikacja: 04.02.2021 12:16

Michał Szułdrzyński: PiS chce ocenzurować internet

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Tuż po wyborach prezydenckich, latem ubiegłego roku, Jarosław Kaczyński tłumaczył niskie poparcie dla Andrzeja Dudy w grupie najmłodszych wyborców istnieniem niepolskich mediów i internetu. Mówił, że znaczna część radia, telewizji i prasy krytykowała PiS. I dodał: „Internet też jest antyrządowy”. Obserwując dwie ustawy zaproponowane w ostatnich dniach przez Zjednoczoną Prawicę, widać wyraźnie, że po repolonizacji grupy Polska Press PiS postanowiło wziąć się za internet.

Kilka dni temu resort sprawiedliwości zaproponował ustawę o radzie wolności słowa. W największym skrócie, jeśli rada uzna, że Facebook, Twitter lub inne medium usunęło treść, która nie łamie polskiego prawa, może obłożyć je karą do 50 mln zł. W myśl projektu dezinformacja to informacja fałszywa, wprowadzająca w błąd lub prowadząca do „naruszenia interesu publicznego”. Ustawa przewiduje kategorię „treści o charakterze bezprawnym” (do których zaliczać się będzie dezinformacja) i odpowiedzialność platform za ich rozpowszechnianie. To jednak powoływana przez polityków rada wolności słowa będzie decydować, jak należy rozumieć „naruszenie interesu publicznego” oraz zakres tego naruszenia w procedurze nakładania kar.

Każdy, kto choć trochę rozumie, jak wygląda ruch w sieci, zdaje sobie sprawę, że wejścia na strony dotyczące informacji czy komentarzy politycznych pochodzą w ogromnej mierze z mediów społecznościowych. Platformy społecznościowe nie są święte i mają swoje grzechy. Wiele rządów zastanawia się, jak można je uregulować. Ale ustawa proponowana przez resort sprawiedliwości rodzi sporo obaw.

Niepokój rośnie, gdy zdamy sobie sprawę, że resort finansów równocześnie chce opodatkować reklamy w tradycyjnych mediach i w internecie. Choć większość mediów mocno ucierpiała na kryzysie, rząd chce, by niemal 300 mln zł rocznie szło na specjalny fundusz – zarządzany przez osoby wskazane przez polityków – który będzie wspierał patriotyczne i narodowe inicjatywy medialne. Premier Morawiecki tłumaczył, że ma to stworzyć „lepsze warunki do rozwoju dla wolnych mediów”. Ostatnie pięć lat nauczyło nas jednak, że jak rządzący mówią o wolnych mediach, mają na myśli tylko te, które ich popierają. W projekcie przewidziano „budowę platform dystrybucji informacji oraz analiz treści pojawiających się w mediach, w szczególności cyfrowych”.

PiS liczy, że uda mu się opodatkować reklamy u cyfrowych gigantów. Tak, firmy tzw. big-tech powinny płacić podatki tam, gdzie zarabiają pieniądze. Kłopot w tym, że przy okazji rząd chce zmusić niezależne od władzy media do zrzucania się na rządową propagandę w mediach sprzyjających władzy czy na przykład budowę Albicli, czyli tworzonej przez środowisko „Gazety Polskiej” platformy społecznościowej.

Czy chodzi tu o wzmacnianie wolności słowa w mediach, a w szczególności w internecie, czy też o próbę zrobienia w tej sferze własnych porządków? I znów, doświadczenie ostatnich pięciu lat każe uznać, że dla prawdziwej wolności słowa sprawy zaczynają przybierać niepokojący obrót.

Tuż po wyborach prezydenckich, latem ubiegłego roku, Jarosław Kaczyński tłumaczył niskie poparcie dla Andrzeja Dudy w grupie najmłodszych wyborców istnieniem niepolskich mediów i internetu. Mówił, że znaczna część radia, telewizji i prasy krytykowała PiS. I dodał: „Internet też jest antyrządowy”. Obserwując dwie ustawy zaproponowane w ostatnich dniach przez Zjednoczoną Prawicę, widać wyraźnie, że po repolonizacji grupy Polska Press PiS postanowiło wziąć się za internet.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba