Łatwo jest mówić, że „nie będą nam w obcych językach narzucali, jak będą prowadzone polskie sprawy”, albo deklarować gotowość do heroicznej walki z „brukselskim okupantem” z wygodnego krzesła w Sejmie, gdy „polska wieś bezpieczna, polska wieś spokojna”. Możemy napinać muskuły wobec Ursuli von der Leyen i Angeli Merkel wiedząc, że ani jedna, ani druga nie czyha na niepodległą Rzeczpospolitą. Ba, można nawet stroić miny przed prezydentem USA wiedząc, że co najwyżej pogrozi nam palcem, bo gramy przecież do jednej bramki.
Czytaj więcej
Ostatnie wydarzenia na wschodniej granicy Polski to wielki test solidarności również dla całej Europy - napisał w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki.
Kiedy jednak do gry przystępuje Władimir Putin, rękoma Aleksandra Łukaszenki wywołujący kryzys na polsko-białoruskiej granicy, sytuacja zmienia się o 180 stopni. Nagle nie mamy problemu z tym, że jesteśmy częścią Unii Europejskiej – ba, premier mówi, że potrzebny jest nacisk całej Unii na watażkę z Mińska i europejska solidarność wobec agresji na wschodnią granicę Unii. Kiedy wiemy, że za sznurki pociąga Kreml, nie protestujemy, gdy Angela Merkel domaga się od Władimira Putina działań zmierzających do złagodzenia kryzysu. Gdy nad Białorusią pojawiają się rosyjskie bombowce strategiczne nie obrażamy się, że w naszej sprawie w Waszyngtonie rozmawiają ze sobą szefowa KE i prezydent USA. Gdy nie wiadomo jak daleko posunie się Łukaszenko, nagle premier wita szefa Rady Europejskiej w Warszawie bardzo serdecznie, podkreślając zażyłość, jaka łączy obu tych polityków. Obawy o suwerenność znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wspólnota staje się mniej wyimaginowana, a obcy język brzmi przyjaźnie pod warunkiem, że nie jest to język rosyjski.
Czytaj więcej
Dwa rosyjskie bombowce strategiczne Tu-22M3 pojawiły się w przestrzeni powietrznej Białorusi - podaje agencja RIA, cytując resort obrony Rosji.
Oto bowiem nagle przypomniała o sobie geopolityka. Polska leży między Niemcami a Rosją. Polska sama nie jest w stanie zrównoważyć potencjału żadnego z tych państw. Ergo – Polska, by być bezpieczna, musi szukać sojuszu z jednym z nich. Na szczęście w czasach, w których przyszło nam żyć, sojusz z zachodnim sąsiadem możemy budować w szerszej konfiguracji, w ramach Unii Europejskiej, w których Niemcy mają silną pozycję, ale Polska może starać się ją równoważyć budując sojusze w samej UE. To sojusz – wbrew temu, co starają się nam wmówić niektórzy piewcy suwerenności w rodzaju tej, jaką cieszy się Kim Dzong Un i jego Korea Północna – bardzo z polskiej perspektywy wygodny. Nie jesteśmy skazani na bilateralne kontakty z Niemcami, w których nasza pozycja byłaby słabsza, niż w sytuacji wielostronnych kontaktów w ramach UE. W tym sojuszu zdarzają się zgrzyty (Nord Stream 2), ale gdy na polskiej granicy wybucha kryzys, kanclerz Niemiec dzwoni do Putina domagając się jego złagodzenia, a nie do Warszawy żądając kapitulacji wobec Mińska i Moskwy. Nie sposób tego nie zauważyć.