Rząd, eliminując dziennikarzy z terenów przy granicy, na których wprowadzono stan wyjątkowy, zdał się na Aleksandra Łukaszenkę. Polska zrezygnowała z obiektywnego przedstawiania swoich racji. Jest tylko przekaz oficjalny i to z najwyższego szczebla, bo nawet prokuratury w Suwałkach czy Białymstoku nie udzielają informacji podstawowych, np. czy w sprawie śmierci trzech osób na terytorium Polski, które wyziębione, w stanie hipotermii, przekroczyły granicę, jest prowadzone śledztwo. A może zdaniem premiera takie postępowanie to sprawa rządzącego w Mińsku satrapy?

Tego, że na tę zamkniętą przez rząd ziemię niczyją przyjdzie śmierć, można się było spodziewać. Ponieważ nie wolno tam działać także organizacjom humanitarnym, dzieci, które Straż Graniczna przywozi do szpitali, m.in. w Białymstoku, są wyziębione, bez odpowiednich ubrań i głodne. Czy to też jest odpowiedzialność Aleksandra Łukaszenki? Jedna ze zmarłych osób, mężczyzna z Iraku, podobno dostał od białoruskich służb tajemniczą tabletkę. Miał ją zażyć, gdyby się źle poczuł. Czy minister Kamiński podejrzewa próbę otrucia jednego z migrantów? Nie wiadomo. Być może ustali to Frontex, którego obecności w tym rejonie domaga się Unia, bo gołym okiem widać, że Polska jest bezradna.

Premier Mateusz Morawiecki nie ma sobie nic do zarzucenia. „Leczymy w szpitalach, pomagamy poprzez zapewnienie środków bytowych i staramy się przeprowadzić odpowiednie dochodzenie wobec tych osób, które w tragiczny sposób zapłaciły ceną swojego życia za ten wyreżyserowany scenariusz napisany w Mińsku i w Moskwie" – mówił podczas konferencji. A więc kto otrzymał pomoc? Ile osób? Skąd przyjechali ci, którzy trafili do szpitali? Jak nazywali się zmarli? Czy kobieta, którą znaleziono po stronie białoruskiej, to jedna z koczujących w Usnarzu Górnym, której próbowano pomóc, kiedy jeszcze próby były możliwe?

Gdyby na te pytania władza miała odpowiedź, wpuściłaby dziennikarzy i aktywistów, bo nie miałaby się czego wstydzić. A zresztą, może wcale się nie wstydzi, tylko zaciera ręce – w myśl zasady, że większość problemów rozwiązuje się sama?