Choć na razie można tylko uprawiać futurologię. Bo do wyborów, w których – jak się spekuluje – mógłby wystartować, jeszcze ponad trzy lata. To jedna dziesiąta życia właściciela Facebooka i ewentualnego kandydata.
Zresztą przez trzy ostatnie lata świat się bardzo zmienił, możliwe, że zmieni się i za kolejne trzy. Okazało się, że granice nie są stałe, nawet w Europie. Instytucje zachodnie zaś nie tak trwałe i atrakcyjne dla obywateli krajów, które zrzeszają, jak się wydawało jeszcze w czasie, gdy Mark Zuckerberg rozkręcał wielki internetowy biznes. Wiemy dziś, że wojny są realne nawet u bram Zachodu, który już o nich zapomniał i w ogóle nie brał ich poważnie pod uwagę. I że te wojny są inne niż te z ery przedfacebookowej – rozgrywają się w znacznym stopniu w internecie. Stało się też jasne, że prezydentem najpotężniejszego kraju może zostać człowiek bez politycznego doświadczenia, ale za to bardzo bogaty.